W atmosferze radosnej dekadencji wielkiego widowiska. Taka „Olśniewająca Wenecja XVIII wieku” jest tematem wystawy w paryskim Grand Palais. Co środę towarzyszą jej spektakle: teatralne, muzyczne, taneczne, jakie upodobali sobie wenecjanie upojeni sztuką używania życia, chimerycznego jak oni sami.
Wenecja fascynowała Europę. Kosmopolityczne, spowite mgłą państwo-miasto w lagunie, w którym Wschód przenikał się z Zachodem, fascynowało nie tylko setką wysepek rozdzielonych drugą setką kanałów połączonych kolejnymi setkami mostów, fascynowało mocarstwowością, malarstwem, rzeźbą, operą, magią ornamentyki, stylem życia, osobliwym republikańskim ustrojem opartym na władzy dożów wybieranych przez Wielką Radę. Ostatni 120. doża Lodovico Manin ustąpił w 1797 roku wobec zwycięskiej armii Napoleona. Zdjął tradycyjną czapkę (cufietę) i dał służącemu: „Bierz, nie będzie mi już potrzebna”, po czym Rada ogłosiła upadek tysiącletniej Republiki.
Żadne inne miasto nie wydało takiej obfitości obrazów. Na wystawie najwięcej jest dzieł Gianantonia Canaletta (jego siostrzeniec i uczeń był nadwornym malarzem Stanisława Augusta Poniatowskiego), Pietra Longhiego, Giandomenica Tiepola i Francesca Guardiego, malarzy specjalizujących się w tworzeniu wedut, rozległych panoram miejskich jak Grand Canale czy Piazza San Marco. To na placu Świętego Marka, przez Napoleona nazywanym „najwspanialszym salonem Europy”, rozpoczyna się coroczne karnawałowe szaleństwo „pożegnania z mięsem”, czyli słynny bal maskowy, „święto błaznów”, przebierańców. Wenecki karnawał – hołd dla wystawnego stylu życia – sięga czasów pogańskich, ale jego rozkwit zbiegł się z upadkiem republik. Pewnie dlatego ta huczna 10-dniowa maskarada smakuje tak powabną dekadencją. To okres szczególnej swobody obyczajowej. Maski temu sprzyjają, niwelując różnice w statusie społecznym, wieku, płci. W maskach wszyscy są równi, tak samo tajemniczy i piękni. To także czas wielu przedstawień poetycko-erotycznych, pantomimicznych i muzycznych.
Muzyka w XVIII wieku była w Wenecji wszędzie. Kilkanaście rywalizujących ze sobą teatrów operowych czyniło z Najjaśniejszej jedno z najbardziej operowych miast świata. Spektakle zachwycały i arystokrację, i szeroką publiczność – ariami, porywającymi pasażami, magią dekoracji, wokalną wirtuozerią primadonn i kastratów, tematami intryg, spisków, zdrad. To wtedy objawił się wielki talent rudowłosego księdza Antonia Vivaldiego, twórcy „Czterech pór roku”, który komponował też opery. Mistrz sztuki uwodzenia, ale nie tylko muzycznego; ta bardziej pospolita zniszczyła jego reputację w atmosferze skandalu. Oskarżony o niestosowne zachowanie wobec uczennicy, sopranistki Anny Giró śpiewającej w jego operach, opuścił rodzinną Wenecję i ruszył podbijać Paryż.
Oczywiście największym uwodzicielem i to nie tylko tamtych czasów, ale być może wszech czasów, był inny wenecjanin – Casanova. Uwiódł całą Europę. Geniusz przyjemności zmysłowej, hazardzista, awanturnik, rozpustnik, literat, libertyn doskonały. Miał rozległe zainteresowania i niepowtarzalną osobowość, mistrz konwersacji, zwłaszcza po francusku, biesiadny hedonista, smakosz życia, win, kobiet. Swoich podbojów dokonywał w gondolach, lożach operowych, powozach i kościołach, nie tylko w łóżkach. Tak jak Vivaldi zarabiał na życie grą na skrzypcach, ale w przeciwieństwie do ziomka porzucił seminarium duchowne i nie został księdzem, choć był sekretarzem kardynała, był przyjmowany przez papieża Klemensa XIII. Tak jak Vivaldi też musiał uciekać z Wenecji. Podejrzewany o szpiegostwo z powodu znajomości z francuskim ambasadorem Bernisem, późniejszym ministrem spraw zagranicznych, został osadzony z pięcioletnim wyrokiem w osławionej celi pod ołowianym dachem Pałacu Dożów, z której uciekł z ojcem Balbim przez dziurę w dachu i wyjechał do Paryża.
Odtąd ucieczki, długi i maskarady były częścią życia Casanovy. Nie przestawał podróżować. Przemierzał tysiące kilometrów, wymyślając libertynizm podróżniczy. Z łatwością przekraczał granice i zmieniał panów. Obywatel Europy. Bywał na dworach królewskich: Fryderyka Wielkiego, carycy Katarzyny, Stanisława Augusta Poniatowskiego (pojedynkował się z Ksawerym Branickim o włoską aktorkę, ciężko raniąc go w brzuch). Znał Rousseau, z Wolterem rozmawiał o literaturze, z Franklinem o przyszłości transportu balonowego. Wykorzystując swoje miłosne doświadczenia, pomógł libreciście Mozarta stworzyć tytułową postać opery „Don Giovanni”.
Wenecjanie widzą w Casanovie ucieleśnienie ducha Najjaśniejszej, dekadencję zabarwioną wyrafinowaną zabawą, maskę, unik, podwójną grę, upodobanie do wielkich widowisk, karnawału, balów maskowych, romansów, schadzek, pogoń za przyjemnościami i swobodne podejście do kwestii obyczajowych, uwodzenie podniesione do rangi sztuki. Był zmienny jak przypływ i odpływ w lagunie, wolny jak wenecki kot. Wystawę kończy nostalgiczne ujęcie filmowe: woda podmywa próg weneckich drzwi, słychać muzykę, dzwon kościoła, szum fal.
Bal. W maskach czy bez – ustawiczny ruch ciała i ducha. Przypływ, odpływ. Każdy ruch może być tańcem, manifestacją radości życia. Więc – tańczmy! Zanim skończy się karnawał i zacznie czas pokuty.
Leszek Turkiewicz