Takimi tytułami „Le Monde” i „Le Figaro” opatrzyły swoje reportaże i artykuły poświęcone Polsce z okazji objęcia przez Donalda Tuska sterów Rady Europejskiej.
„W mniej niż 100 lat po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w 1918 roku potrafiła ona awansować do grona tych państw europejskich, z którymi trzeba się liczyć” – stwierdza „Le Monde” w artykule pisanym w entuzjastycznej tonacji o tym, co się dzieje nad Wisłą, w jakiej nikt nigdy we Francji nie komentował spraw rozgrywających się na polskim podwórku.
Pod koniec XIX wieku Alfred Jarry swą słynną sztukę „Ubu król” umieścił w Polsce, „czyli nigdzie”. Ponad wiek później były prezydent Francji Valéry Giscard d’Estaing stwierdził, że jeśli Unia Europejska ma działać sprawnie i skutecznie, to musi swój skład ograniczyć do dwunastu państw. W tym gronie widzi Polskę – jedyny kraj z Europy Środkowo-Wschodniej. Jedyny, któremu udało się przejść burzę transformacji, i to w takim stopniu, że odezwały się głosy, iż Polska, będąc przykładem największego sukcesu zmian demokratycznych w Europie, jest ratunkiem dla Rosji będącej największą przegraną tego procesu.
Windą w górę
Wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej odzwierciedla zjawisko zwiększającego się znaczenia państw byłego bloku radzieckiego po upadku muru berlińskiego. Polska pnie się po drabinie europejskiej, a nominacja Tuska na stanowisko prezydenta Rady Europejskiej jest najlepszym świadectwem osiągnięcia statusu potęgi międzynarodowej. Wiadomość, że to były polski premier zajmie fotel po Van Rompuyu, przyjęto w Brukseli z wątpliwościami – teraz panuje tam przedziwny koktajl emocjonalny – ciekawości co do tego, co Tusk osiągnie, i zarazem nadziei. Porównuje się go do van Rompuya. Belga „mianowały” najsilniejsze państwa Unii nadające jej dryg po to, by przewodniczący Rady im nie przeszkadzał, i Van Rompuy do końca spełniał taką rolę. Zanim otworzył usta, konsultował się z Berlinem i z Paryżem. Był mistrzem kompromisu oraz dążenia do pojednania i zgody. Nigdy nie wyszedł przed szereg.
Z Tuskiem jest inaczej. To człowiek o ogromnym temperamencie i charyzmie. W większym stopniu przywódca narzucający swój punkt widzenia niż polityk wylewający oliwę na wzburzone morze. – Często mówi to, co myśli, prosto z mostu, i dalej będzie tak postępował, bo Tusk jest Tuskiem – stwierdza pewien dyplomata w Brukseli, a inny dodaje, że Donald Tusk, stuprocentowy Europejczyk, z krwi i kości, rozmiłowany w historii i kulturze Europy, „widzi w silnej Unii odpowiedź na pojawiające się w niej coraz silniejsze nacjonalizmy i zagrożenia z zewnątrz, takie jak odradzającą się chęć Rosji narzucenia swojej dominacji światu”.
Liberalizm
i problem moskiewski
Donald Tusk jest w odniesieniu do spraw gospodarczych zdeterminowanym liberałem. Dąży do ograniczenia roli i udziału państwa w mechanizmach ekonomicznych. Widzi konieczność zmian strukturalnych w Europie i państwom, które się z tym ociągają, jest w stanie narzucić, aby wprowadziły u siebie konieczne reformy. Ożywienie gospodarki europejskiej, która drepcze w miejscu, to jeden z priorytetów Tuska. Pierwszą próbą dla niego będzie szczyt 18 i 19 grudnia, na którym będzie starał się przekonać europejskich partnerów i zyskać poparcie 28 państw Unii dla planu nadania dynamiki inwestycjom, jaki opracował Jean-Claude Juncker, nowy przewodniczący Komisji Europejskiej.
Tusk będzie próbował nadać impuls negocjacjom w sprawie wymiany handlowej między Europą i Stanami Zjednoczonymi, które utknęły w martwym punkcie. A będzie tym silniej do tego dążył, że jego wizja geopolitycznej równowagi wiąże przyszłość i dobrobyt Europy z tym, co się dzieje za Atlantykiem. Problemem w tej kwestii, jak i w innych sprawach dotyczących planów Tuska, może być odpowiedzialna za politykę zagraniczną Unii Federica Mogherini. – Ale już ustalono, że będą się spotykali regularnie, raz w miesiącu, na konsultacjach – poinformowano w Brukseli.
Polska „po Tusku”
Po trudnej epoce braci Kaczyńskich Tuskowi udało się doprowadzić do znakomitych stosunków Warszawy z Berlinem. Wprowadził Polaków na drogę reform i zaraził ich proeuropejskim entuzjazmem. Van Rompuy niezwykle rzadko stawiał na forum europejskim interesy swojego kraju, Belgii. Teraz może być inaczej, bo zapewne Tusk będzie orędownikiem nie tylko Polski, ale i całej Europy Środkowo-Wschodniej. Stosunki z sąsiadami za Bugiem są dla Warszawy i regionu bardzo ważne, w przeciwieństwie do tego, jak patrzy się na to w innych stolicach europejskich. Tusk daje nadzieję, tym bardziej że potrafił sobie ułożyć stosunki z Davidem Cameronem, że ma bardzo dobre układy z Angelą Merkel, że zamierza zacieśnić współpracę z Francją, no a poza tym dotrzymał słowa i nauczył się angielskiego. Ale przede wszystkim pewną ręką prowadził Polskę przez burzę kryzysu i jego kraj jako jedyny w Europie nie poznał goryczy recesji. Mało tego, Polska ma doskonałą pozycję na kontynencie. Jest na świetnej orbicie i podąża w dobrym kierunku. Dzięki stabilności gospodarczej i politycznej Polska mogła skutecznie bronić swoich interesów na szczytach europejskich. Między 2014 a 2020 otrzyma z kasy Wspólnej Polityki Rolnej 100 miliardów euro. (MB)
Na podst.: Le Monde, Le Figaro