Cannes na Polach Elizejskich
– Boli?
– Co?
– Zdrada.
– O, to nic. Zdrajcy zdradzają, zabójcy zabijają, a zakochani się kochają. Proste. Lepiej zobacz, jaki ten plac Concorde jest piękny.
To końcowa scena filmu Godarda „Do utraty tchu”, w której postrzelony przez policję Belmondo, konając, wybacza pięknej Jeanne Seberg jej donos na niego. Przywołuję tę scenę, siedząc niedaleko placu Concorde w fotelu kina Normandie na Polach Elizejskich. Zwołano tu tradycyjną konferencję prasową przed największym na świecie festiwalem filmu autorskiego w Cannes (14 – 25 maja), aby ogłosić program tegorocznej 67. edycji. Jego bohaterem będzie Jean-Luc Godard. – Filmowiec już zajmujący miejsce w historii kina obok Orsona Wellesa, Stanleya Kubricka, Johna Forda, Akiry Kurosawy i Federica Felliniego, a przecież ciągle będący z nami – zapowiadają organizatorzy udział tego „papieża nowego kina” w konkursie głównym.
Czołowy twórca i teoretyk „nowej fali” swego czasu zburzył konwencję tradycyjnego języka filmowego, stając się wyzwaniem dla hollywoodzkiego kina. Inspirował bywalców Cannes, takich jak Tarantino, Scorsese, Bertolucci, Soderbergh, Jarmusch, Wenders, Loach. Nagradzany na innych festiwalach (Złotym Lwem w Wenecji, Złotym Niedźwiedziem w Berlinie), ale nie w Cannes, gdzie mimo sześciokrotnej nominacji do Złotej Palmy nigdy jej nie zdobył. Może za siódmym razem się uda – pokaże „Pożegnanie z językiem” (Adieu au langage).
„Kino to jeden wielki trik” – kokietuje Godard. Ale bywa sztuką i oknem na świat. Przynajmniej na festiwalu w Cannes, który zabiega o równowagę między komercyjnym, społecznym i artystycznym wymiarem kina. Na Croisette zjedzie ponad 100 tys. kinomanów, 3 tys. dziennikarzy, 1,5 tys. filmowców, 5 tys. producentów i dystrybutorów, by obejrzeć ponad sto filmów w oficjalnych i nieoficjalnych sekcjach, a 4 tys. innych (lub ich zwiastunów) na targach filmowych towarzyszących festiwalowi. Komisja konkursowa obejrzała 1800 produkcji, z których wybrała 49 z 28 krajów (filmy konkursowe, pozakonkursowe, specjalne, seanse o północy, w sekcji Certain Regard), w tym 15 obrazów reżyserek, unikając posądzenia o mizoginizm, jak w 2012, kiedy nie było żadnego filmu zrealizowanego przez kobietę.
Do konkursu głównego zakwalifikowano 18 filmów pretendentów do Złotej Palmy. Wśród nich są trzej twórcy już nagradzani tym prestiżowym wyróżnieniem – Brytyjczycy Ken Loach i Mike Leigh oraz para belgijska: bracia Jean-Pierre i Luc Dardenne. Czwarty laureat Złotej Palmy, Niemiec Wim Wenders, jest współautorem filmu prezentowanego w sekcji Certain Regard, a jego nagrodzony 30 lat temu „Paris, Teksas” będzie przypomniany w sekcji Cannes Classics. Piąty laureat – Nowozelandka Jane Campion (Złota Palma za „Fortepian”) – przewodniczy jury.
Leigh i Loach to weterani kina realizmu społecznego o politycznym zacięciu. Robią filmy w „imię nadziei na lepszy świat”, bo ten jest źle urządzony i wpycha nas w pułapkę niegodnego życia. Pierwszy – Złota Palma za „Sekrety i kłamstwa” (1996) – przywiezie obraz „Mr. Turner”; drugi – Złota Palma za „Wiatr buszujący w jęczmieniu” (2006) – to rekordzista, trafi do Cannes po raz 12., tym razem z filmem „Jimmy’s Hall”. Z kolei bracia Dardenne są na drodze do trzeciej Palmy, należąc do ekskluzywnego klubu podwójnych „złotopalmistów” (za „Dziecko” i „Rosettę”) – obok Coppoli, Imamury, Augusta i Kusturicy. Zaprezentują coś w rodzaju belgijskiego westernu – „Deux jours, une nuit”. Z bardziej klasycznym westernem „The Homesman” przyjedzie hollywoodzki aktor Tommy Lee Jones, który jako reżyser debiutował w Cannes „Trzema pogrzebami Melquiadesa Estrady” o wewnętrznej przemianie, podróży do kresu pustynnego piekła, by odkupić winy za popełnione zło.
Również o Złotą Palmę powalczy Kanadyjczyk David Cronenberg, autor głośnej „Kraksy” z gatunku samochodowego porno. Bulwersował canneńskich jurorów perwersyjną miłością, pożądaną w obecności śmierci. Pokaże „Maps to the Stars”; a jego rodak Atom Egoyan – „Captives”. Będzie też film (kolejny) o Yvie Saint Laurencie, Francuza Bonello, a innego Francuza, Hazanaviciusa, autora The Artist, o wojnie w Czeczenii (The Search), oraz seans specjalny poświęcony Ukrainie – „Majdan” Sergeia Loznitsa. Zabraknie oczekiwanego „Welcome to New York” Abla Ferrary, inspirowanego aferą DSK (Dominique’a Strauss-Kahna) z Gérardem Depardieu. Producenci zdecydowali, że będzie dostępny online podczas trwania festiwalu oraz na targach filmowych.
– Selekcja idealna nie istnieje – uzasadnili program organizatorzy festiwalu pod uwodzicielskim spojrzeniem zza ciemnych okularów Marcella Mastroianniego, pochodzącym z „Osiem i pół” Felliniego – oficjalnego plakatu Cannes 2014. Pewnie, że nie istnieje, skoro kolejny raz pominięto kino polskie. Wychodzę zawiedziony. Na Polach Elizejskich pociesza mnie jedynie widok nagich piersi Anny Rubik. Apetycznie sterczą z okładki magazynu Lui. Podpis: Anja Rubik dans le fauteuil d’Emmanuelle. Zaglądam do środka numeru, a tam jej siedem aktów głównych. Obok – „Bal wampirów”, plakat zapowiadający muzyczny spektakl Romana Polańskiego w teatrze Mogador. Kiedy skończy się ów bal, zaczną się przygotowania do następnego Cannes, może z polskim udziałem, gdy łaskawa X Muza zlituje się nad naszym melo-kino-dramatem. Tytuł już jest – „Ania w fotelu Emmanuelle”.