X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Symfonia na jedną nutę i długie milczenie – Paryski nie-co-dziennik

Artykuł wprowadzono: 26 kwietnia 2020

Zatrzymał się świat, jaki dotąd znaliśmy. Jazgot miasta ustąpił ciszy. Niebo jest bardziej przejrzyste, powietrze czystsze. Nad dachami Paryża suną banalne chmury, tysiące razy opatrzone, a przecież inne. Intensywny, jaśniejący błękit. Jak obrazy Kleina o nieokreślonych kształtach. Jak jego „Nieskończony błękit”, ekspozycja i spektakl jednocześnie, przerwany w paryskim „Atelier Świateł” z powodu koronawirusa.

„Atelier Świateł” zamknięto do odwołania, tak jak inne instytucje sztuki. Prezentowano tam immersyjną, świetlistą ekspozycję dzieł Yves’a Kleina, jego 90 gigantycznych, zwielo­krotnionych, poruszających się obrazów. Miała potrwać do końca roku, więc może zdąży wrócić, gdy wirus rozluźni swój epidemiczny uścisk nad miastem. Lecz zanim to nastąpi, popatrzmy na inne atelier, to dla Kleina bardziej naturalne, jakim dla tego twórcy pierwszych monochromów było niebo. Malował błękitne monochromy, jakby malował pejzaże lub martwą naturę, o zbliżonych rozmiarach, prócz tytułów prawie niczym się nieróżniących. Poszukiwał – jak pisał – błękitu, co nie ma wymiarów, jest ponad wymiarami, które są udziałem innych kolorów. Ten ekscentryczny „metafizyk” sztuki, zwany Yves Monochrom, zyskał światowy rozgłos, a swój intensywny błękit, ultramarynę, uzyskany według własnej receptury, opatentował jako IKB (International Klein Blue).

Yves Klein (1928 – 1962), choć żył zaledwie 34 lata, należy do klasyków sztuki nowoczesnej. Wywarł wpływ na konceptualistów, akcjonistów czy na body art. W młodości czytał ezoteryczne teksty i uprawiał judo (czwarty dan, wtedy najwyższy stopień we Francji). Swoje malarstwo określał symfonią na jedną wibrującą nutę i długie milczenie. Pytany, co przez to rozumie, opowiadał starą perską przypowieść o fleciście, który grał melodię na jedną rozciągniętą w czasie nutę, a gdy po 20 latach żona zwróciła mu uwagę, że inni grają różne nuty i melodie, powiedział, że już znalazł tę nutę, której pozostali ciągle szukają.

„Błękitny” Francuz podczas swych wernisaży podawał niebieskie koktajle mające powodować oddawanie niebieskiego moczu. Impregnował na niebiesko przedmioty codziennego użytku, rozsypywał niebieski pył na ziemi, tworzył niebieski deszcz zawieszony w powietrzu. Wzywał do niebies­kiej rewolucji, do pomalowania całej Francji na IKB. Na jego komendę wzbijało się 1001 niebieskich balonów w niebieskie niebo nad dzielnicą Saint-Germain-des-Prés. A na słynnej „Wystawie pustki”, opróżniwszy galerię z wszystkiego, rozcieńczał błękit w przestrzennej pustce, przekonując publiczność, że na pozornie pustych ścianach wiszą niewidzialne obrazy stworzone jedynie mentalną siłą.

Prócz niebieskich monochromów malował i inne: pomarańczowe, żółte, zielone, różowe, czarne, białe. Pewnego dnia oznajmił, że odkrył piękno błękitu także na gąbce, która stała się symbolem oceanicznej pełni różnych duchowości. Pojawiły się reliefy z gąbki rozmaitych kształtów i rozmiarów, przypominające oceaniczne dno nieznanych krajobrazów. Były lasy gąbek, również w barwach czerwieni i złota. Złota, które miało dla niego wartość szczególną, znaku wszystkich kultur. Słynął też z obrazów „malowanych” za pomocą wiatru, deszczu lub ognia albo „żywych pędzli”, jakimi stawały się jego nagie modelki na organizowanych „orgiach farb”.

Kleina technika malowania „żywym pędzlem” przeszła do historii sztuki jako „Antropometrie”, ponieważ redukowała formy kobiecego ciała do ich wymiarów antropometrycznych odciśniętych na papierze lub płótnie. Nagie modelki wchodziły do wiader z niebieską emulsją. Smarowały nią swoje ciała, używając gąbki w asyście pomagającego im Kleina ubranego w czarny smoking. Orkiestra grała „Monotonną symfonię” na jednym urywanym dźwięku, po czym następowała przeciągająca się cisza, w której modelki odciskały swoje ciała na płótnie. Morfologia obrazu zmieniała się w zależności od anatomii, ekspresji, temperamentu kobiet. W podobny sposób powstało ok. 200 „Antropometrii” na papierze, kartonie, płótnie czy jedwabiu, czasami nazywanych całunami. Niektóre artysta podpalał i powstawały „obrazy ogniowe”.

Eksperymentował z miotaczami ognia, którymi wypalał kompozycje w kartonie. Połączenie monochromu i malarstwa ognia wpisywało się w nowy cykl jego dzieł. Ogień zawierający w sobie pierwiastek dobra i zła stawał się uniwersalną zasadą świata i człowieka, bo – jak twierdził – i w pustce, i w człowieku płonie ten sam błękitny ogień. Redukując kolory do niebieskiego, sprawiał, że jego malarskie tworzywo grało rolę pustki, w której rodzi się siła ducha i wyobraźni. Chciał ze swego krótkiego życia zrobić dzieło sztuki, którego tworzywem jest pustka. Dzieło sztuki, co jest tylko ulotnym śladem komunikacji artysty ze światem.

Moje obrazy, pisał, są popiołami sztuki, jej trumnami, grobami. Byłem kimś w rodzaju grabarza sztuki. Miał trzy ataki serca; przed śmiertelnym zanotował: Szukam czegoś, co nigdy się nie narodziło i nigdy nie umarło. Chcę za tym iść gdzieś poza sztukę, w pustkę. Chcę życia jak symfonia jednego dźwięku, wolnego od początku i końca. Chcę umrzeć tak, by było można powiedzieć: umarł, a żyje.

No i żyje nad dachami Paryża, gdzie rośnie jego pustka tysiące razy opatrzona w tonacji głębokiego błękitu. W niej jest pełnia możliwości – ale kto w czasach zarazy by za nią tęsknił?

Leszek Turkiewicz




Najpopularniejsze

Zobacz także