X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Świątynia opuszczonego Boga

Artykuł wprowadzono: 6 kwietnia 2023

Paryż – miasto miłości, sztuki, mody, miasto architektury, urokliwych zaułków, bulwarów, pasaży, miasto przyjemności i zabawy, ale… świętych? A jednak to w Paryżu jest najwięcej katolickich kościołów – 117 – i ulic noszących imiona świętych – 225; są dwie ulice Boga i zaułek Szatana. Ten ślepy zaułek jest daleko, w 20. dzielnicy miasta, a tu, w 2. dzielnicy – Basilique Notre-Dame-des-Victoires.

Bazylika Matki Bożej Zwycięskiej, a wygląda jak Zwyciężonej. Jest pusta. Bóg, jeśli tu jest, jest tu sam. A to tutaj, w tym barokowym przepychu, objawiła się Matka Boża, modliła się św. Tereska z Lisieux, przychodził Wolfgang Amadeusz Mozart odmawiać różaniec, o czym twórca Requiem pisał w swej korespondencji. Mieszkał niedaleko, przy rue Sentier 8, gdzie jego matka opuściła ten najlepszy ze światów. Zaglądał tu również nawrócony na katolicyzm pisarz Joris-Karl Huysmans, pierwszy prezes Akademii Goncourtów, o którym Houellebecq wspomina w Uległości. Huysmans zapewniał, że tylko ta świątynia zachowuje zagubioną duszę czasu. Cokolwiek to znaczy, paryżanom coraz trudniej uwierzyć, że Bóg wydał swojego jedynego syna na okrutną śmierć męczeńską, żeby nam się żyło lepiej, żeby przemienić kres w początek, żeby uśmiercić śmierć, nadając jej Boski sens. Wydać syna na infamię? Na jedną z najbardziej upokarzających kar, o której Seneka pisał, że lepiej popełnić samobójstwo, niż dać się ukrzyżować.

Cisza. Z ciszy wyłania się słowo. I prawda. Ale prawda to nie rzeczywistość – pisał Foucault – to strumień słów, „ruchliwa armia metafor” lepiej lub gorzej przystawalna do rzeczy. Nie jest ważne, czym ona jest, ale czemu i komu służy, jaka jest jej rola w codziennym doświadczeniu życia. Każda epoka, każda społeczność, każdy człowiek ma swoją prawdę. Nie można gwarantować jej źródeł, a jedynie pochodzenie. A tam, pod kolejnymi maskami, znajdziemy tylko kolejne maski, pod interpretacjami – kolejne interpretacje. Prawda to taki pirotechnik eksperymentator, który fabrykuje coś, co służy burzeniu murów i uwalnianiu władzy ciała więzionego w dawnej duszy, w metafizycznej fikcji. Bez ciała nie ma myśli, pamięci, wiary. I nie chodzi o starą formułę poznania świata i samego siebie, lecz o to, żeby siebie zrealizować w nowym świecie, w świecie, z którego odchodzą bogowie.

Dokąd odchodzą? Jeśli wszystko mogło się wydarzyć bez powodu, wynurzyć ex nihilo, to i Bóg jest możliwy. Każda hipoteza jest synonimem wiary, nawet ta naukowa. Jakiś nierozpoznawalny obszar istnieje wszędzie, także w każdym z nas, gdzie nawet wątpliwości zjawiają się nie wiadomo skąd. Nic stałego, nic trwałego, wszystko jest i nie jest zarazem. Między prawdą a fałszem jest miejsce na to, co nierozstrzygalne. Może przypadek to pseudonim Boga – jak twierdził noblista Anatole France. W tej pustej świątyni znamienne jest jego opowiadanie Prokurator Judei, w którym Piłat zapytany u kresu życia o młodego Jezusa odpowiada: „Jezus?… Ten z Nazaretu?… Nie, nie pamiętam”.

Cała geometria wywodzi się z krzyża, pisała Simone Weil, francuska filozofka, buntowniczka, mistyczka. Do bólu prosty pion z poziomem. Dla niej prawda to znosić pustkę, pogodzić się ze śmiercią. Prawda jest po stronie śmierci, a religia jako źródło pociechy jest przeszkodą wiary prawdziwej. Bóg istnieje, Bóg nie istnieje… W czym problem? – pytała. Nic nie odpowiada temu, co mogę pojąć, wypowiadając słowo BÓG. Ale to, czego nie mogę pojąć, nie jest złudzeniem, jest tajemnicą rozumu, który potrzebuje zupełnej wolności, włącznie z wolnością zaprzeczenia istnienia Boga. To rozum prowadzi nas do tajemnicy, której nie sposób przeniknąć, tak jak absurdu ontologicznej drogi prowadzącej do transcendencji, do tego co osobliwe, niepojmowalne. Nie posiadając wglądu w naturę rzeczy, działa na nas siła ciążenia, siła czystej konieczności, od której może nas uwolnić jedynie dobro tożsame z Bogiem. Dobro to naczelna kategoria jej filozofii, obok prawdy i piękna, jedna z trzech niepojętych tajemnic świata.

Weil nie akceptowała instytucji Kościoła, nie chciała, by ją oddzielał od innych religii. Bo czyż Bóg reaguje tylko na jedno imię, jeśli w ogóle reaguje na jakieś imię? Pochodni może być wiele – światło Jedno. Dla niej tym światłem było właśnie to d o b r o, wokół którego stworzyła oryginalną eschatologię. Nazywano ją świecką świętą, anarchistką chrześcijaństwa, prekursorką bezwyznaniowego chrześcijaństwa. Dla Camusa była wielkim, ba, jedynym wielkim umysłem międzywojnia. Zmarła z wycieńczenia 80 lat temu, wypełniając swoje 34-letnie życie pasją bezwarunkowego pomagania innym.

Jest! W końcu wszedł do tej małej bazyliki – tak jest określana – pierwszy wierzący; a może wątpiący, który szuka innej duchowości, tej, w której wszystkie wierzenia są możliwe na miarę poszukiwania sensu własnego życia, nawet te, które jeszcze nie istnieją. Wierzący czy niewierzący, teraz mogę już wyjść z tej świątyni, nie zostawiając Boga samego. Zajrzę do innej „świątyni”, do pobliskiej Paradis Ovale, odnowionej czytelni Biblioteki Narodowej w Pałacu Richelieu. Tam przechowują manuskrypt Don Giovanniego Mozarta, obok rękopisów z Qumran, zapewne esseńczyków, do których być może i Jezus należał. Prawda? Podobno można ją znaleźć na dnie czary. Czy dlatego wino jest napojem boskim –  tym dla ciała, czym zbawienie dla duszy? Viva il buon vino!/Sostegno e gloria d’umanità! Czyli: Niech żyją dobre wino, wsparcie i chwała ludzkości! Wino i enthousiasmós, w etymologii greckiej – zachwyt boskością. A Barabasza, jak zwykle, i tak uwolnimy.

Leszek Turkiewicz




Najpopularniejsze

Zobacz także