X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Stoły prezydentów i artystów

Artykuł wprowadzono: 6 maja 2023

Są takie miejsca w całej Francji. Oczywiście na Lazurowym Wybrzeżu, ale najwięcej w Burgundii, co nikogo nie dziwi, bo tam wspaniale gotują, lecz także w wulkanicznej i skądinąd ubogiej Owernii, które chętnie odwiedzają osoby z pierwszych stron gazet. Rzecz jasna jest takich mitycznych, kulinarnych świątyń w Paryżu bez liku.

Większość prezydentów V Republiki nie kryła, że uwielbia kuchnię regionalną. Jedynym wyjątkiem był generał de Gaulle, który jadał to wszystko, „czym zajada się przeciętny Francuz”. Zastawy w Pałacu Elizejskim to nie mniej ani więcej jak dziesięć tysięcy srebrnych sztućców, siedem tysięcy kryształowych szklanic i kieliszków, ponad dziewięć tysięcy sztuk legendarnej porcelany z Sèvres, obok tej z Miśni i Rosenthala, najsłynniejszej i najcenniejszej. Co ciekawe – nic z tej zastawy, talerzy, kryształów, sztućców, nie było i nie jest myte w zmywarkach, wynalezionych w Chicago przez pewną damę z wyższej sfery, którą denerwowało to, że służba tłucze jej cenną porcelanę. Toteż zamontowała silnik w beczce po ogórkach i tak narodziła się zmywarka. W Pałacu Elizejskim wszystko jest zmywane ręcznie. W kuchni króluje co najmniej dwóch szefów i dwudziestu pomocników. Bo to „kulinarne mrowisko”. Co więcej, szefowie i cała kuchenna świta, podobnie jak zastawa, towarzyszą prezydentom w ich podróżach zagranicznych. To w wielkich restauracjach, wielkich ze względu na renomę ich sztuki kulinarnej, prezydenci Francji spotykali się z przywódcami innych państw, przede wszystkim Niemiec i Stanów Zjednoczonych. Spotykali i praktykuje to także dzisiaj Emmanuel Macron. Ale przecież wielkim obżartuchem był też Aleksander Dumas.

Paryskie świątynie kulinarne

Do końca XVIII wieku można mówić o dwóch diametralnie różnych sposobach gotowania – o kuchni wiejskiej, chłopskiej, prostej, ciężkiej i obfitej, i o tej arystokratycznej, coraz bardziej wysublimowanej, wyrafinowanej, ale i pozornie skromniejszej w objętości. Bo jeśli na talerzu było mniej, to nikt nie ośmielił się ograniczyć liczby półmisków. Zachowały się w malarstwie obrazy przedstawiające uczty na dworach; i to niekoniecznie królewskich. W XX wieku legendarny mistrz kulinarny Curnonsky przywrócił biesiadowanie do łask i Francuzki oraz Francuzi hołdują temu do dzisiaj. Biesiadowanie to słup milowy na drodze do zrozumienia obyczajów i kultury narodu nad Sekwaną. W Paryżu do legend kulinarnych, w których bywają politycy i artyści, bez wątpienia należy ekskluzywna „Tour d’ Argent”, a dalej „Le Dome” na Montparnassie, w której to restauracji bywali Hemingway i Faulkner, „L’Escargot” w pobliżu kościoła Świętego Eustachego, „Café de Flore”, „Les Deux Magots” – skąd się wzięła ta nazwa, nie wiadomo, mimo dwóch drewnianych rzeźb małp w środku. Tam każdy ma swój „przypisany od wieków stolik”. A w menu kozi serek w miodzie i ziołach prowansalskich. Dalej zagryzka – sand­wich z kawałkami piersi kurczaka i w sosie tartare. Potem „aperifies”, czyli pasztet, tost z ikrą łososia w śmietanie. Ewentualnie kawior z jesiotra. Przystawka to ślimaki po burgundzku. Potem sałata z homarem. Teraz jagnięce żeberka. Wybór serów. Na deser profiterole z czekoladą. No i wina. Château Haut-Brion 890 euro za butelkę. A naprzeciwko „Lipp”. Tam Giscard d’Estaing cieszył się obiadami z Georges’em Pompidou, a François Mitterrand usłyszał od kelnera, że prezydent Pompidou umarł. Mitterrand bez słowa się podniósł. Nigdy więcej do „Lippa” nie wrócił i przeniósł się do Pałacu Elizejskiego.

Marek Brzeziński




Najpopularniejsze

Zobacz także