Rząd Francji spodziewa się gwałtownych starć i zamieszek podczas sobotnich protestów. Premier wielokrotnie już apelował do „żółtych kamizelek” o zrezygnowanie z manifestowania w Paryżu, aby „nie wpadli w pułapkę zastawioną na ich przez chuliganów”.
Z jakim odzewem spotka się apel premiera nie wiadomo, bardzo prawdopodobne jest jednak to, że dojdzie do powtórki z ubiegłej soboty, a nawet do zaostrzenia protestów.
W całej Francji bezpieczeństwa będzie strzegło 65 tysięcy policjantów. Zmobilizowane zostaną prawie wszystkie jednostki CRS i eskadrony żandarmerii oraz 5 tysięcy rezerwistów. W strefach „ryzyka” zawieszone będzie nawet wydawanie przepustek żandarmom. Pod uwagę brane jest także użycie pojazdów opancerzonych i wsparcie wojska w zabezpieczaniu budynków państwowych. Piętnaście opancerzonych pojazdów zostanie rozmieszczonych w Paryżu i regionie paryskim.
Ponadto zrezygnowano z tworzenia stref z kontrolami tożsamości i zawartości toreb i plecaków. W takiej strefie, w minioną sobotę, na Polach Elizejskich zgromadziło się zaledwie około 500-700 manifestantów, a do zamieszek doszło w sąsiednich ulicach, przy Łuku Triumfalnym i w dzielnicach jak Haussmann czy Rivoli.
Minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner obiecał więcej „mobilności” policji, aby zatrzymywać chuliganów.