X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Słowa, słowa, słowa -Tygodnik Angora

Artykuł wprowadzono: 9 kwietnia 2016

Paryski nie-co-dziennik
Uwielbiam do szaleństwa (tak jak kocham więzienie) ten gęsty druk, zwięzły jak sterta śmieci, przeładowany czynami ociekającymi krwią jak bandaż, jak płód martwego kota. Albo: Życie to drobina zrujnowanej przez ból materii. Jest ulotne i posępne jak samobójstwo motyla. Świat nie jest poważny. Trzeba tragicznie z niego drwić. – Słowa, słowa, słowa… Choć napisane nie w Szekspira języku, ale Woltera, należą do dwóch najbardziej intrygujących pisarzy XX wieku. Pierwszy to Genet, drugi – Cioran. Co ich łączy oprócz związków z Paryżem? Smutek, pesymizm, beznadzieja – a ponadto kwietniowe rocznice śmierci i urodzin. Pierwszy zmarł 15 kwietnia 30 lat temu, drugi urodził się 8 kwietnia 1911. Z tych okazji poświęcono im okolicznościowe wystawy, a ze słów Ciorana zbudowano przenikliwie ironiczny spektakl w teatrze L’Atalante na Montmartrze.


Jean Genet to legenda odrzuconych. Syn jedynie swych dzieł i swego losu, sierota, dziecko aniołów, jak mówiono, bo o jego ojcu nie wiemy nic, a po matce zostało mu tylko nazwisko kwiat. Urodził się w paryskiej porodówce dla samotnych matek przy ulicy d’Assas 22. Po siedmiu miesiącach niemowlę umieszczono w przytułku, później w chłopskiej rodzinie zastępczej w Morvan, ubogim regionie, gdzie trafiało wiele opuszczonych paryskich dzieci. Kiedy umarła jego przyrodnia matka, poczuł się porzucony po raz drugi. W tym czasie (miał 11 lat) zaczęły się kradzieże, ucieczki, włóczęgi. Został poddany obserwacji psychiatrycznej. W wieku 15 lat po raz pierwszy stanął przed sądem i po raz pierwszy usłyszał imię matki (Camille). Osadzono go w zakładzie poprawczym w Mettray. Tam znalazł „rodzinę”, w której ukształtowała się jego tożsamość. Gdy opuścił Mettray, zaciągnął się do wojska. Wysłany na ekspedycję do Syrii, poznał świat arabski, który będzie mu bliski przez całe życie. Zdezerterował. Włóczył się po Europie z fałszywym paszportem. Prostytuował się, okradał swych klientów, żebrał, pogrążał w depresji. W końcu wrócił do Paryża, by „wieść złodziejski żywot”, m.in. jako bukinista nad Sekwaną sprzedawał kradzione książki. Aresztowany i skazywany ok. 20 razy: za kradzieże, dezercję, fałszowanie dokumentów, nielegalne posiadanie broni. Więzienie było jego domem.

W podparyskim więzieniu we Fresnes zaczął swoje pisanie (Skazany na śmierć, Matka Boska Kwietna, Cud róży…). Groziło mu dożywocie, lecz starania Jeana Cocteau, który wynajął dla niego dobrego adwokata, a sam usilnie przekonywał sąd, że Genet jest „największym pisarzem naszych czasów”, przyczyniły się do zwolnienia go z odbywania kary. W 1949 roku, dzięki petycji intelektualistów (ponownie Cocteau, Sartre, Malraux i inni) został ułaskawiony przez prezydenta Francji.

Genet nie miał stałego miejsca zamieszkania, w paszporcie posługiwał się adresem wydawnictwa Gallimard. Zatrzymywał się w hotelach przy dworcach, by szybciej przemieszczać się w kolejne miejsca. I w pokoju hotelowym, w XIII dzielnicy Paryża, umarł. Przyjaciele zdecydowali pochować go w Maroku, w Larache, na hiszpańskim cmentarzu katolickim otoczonym z jednej strony klifem, z drugiej więzieniem. Bo i z więzieniem – tym rzeczywistym i tym jeszcze lepiej strzeżonym, budowanym wokół siebie – wiąże się fenomen jego twórczości. W więzieniu, gwałcąc wyobraźnię, miał „objawienie” rozkoszy pisania. Tam przemieniał swój uwięziony świat w ogród, w którym układał bukiety słów ociekające krwią, łzami i spermą, fascynując swoistą mistyką zła.

Z kolei wielkim mistykiem nihilizmu był émile Cioran – mędrzec nocy, heretyk wiary, błyskotliwy piewca upadku, cierpienia, samobójstwa, teoretyk (ale i praktyk) egzystencjalnej bezcelowości, nudy, pustki, życiowej impotencji. Ten syn popa z rumuńskiego Siedmiogrodu, mając 22 lata, opublikował swoją pierwszą książkę – „Na szczytach rozpaczy”, w której – jak twierdził – zawarł wszystko, co później napisał przez ponad 40 lat pobytu w Paryżu. Jego życie mieści się w niewielu doświadczeniach: raj dzieciństwa i gorzki smak jego utraty, burdele, biblioteki, Nietzsche, Dostojewski, Bach, whisky, bezsenność, nocne wędrówki, spacery po cmentarzach, upodobanie do buddyzmu i mędrców hinduskich, swoboda skromnej egzystencji. Zapisał się na Sorbonę tylko po to, aby do czterdziestki jadać w taniej stołówce studenckiej. Żył na uboczu, najpierw w małym hoteliku Dzielnicy Łacińskiej, później w skromnym mieszkaniu przy Odeonie. Nad Sekwaną porzucił język ojczysty, by pisać po francusku jak jego rodak Ionesco czy Beckett, z którymi się przyjaźnił. Do grona jego znajomych należał też Józef Czapski z kręgu paryskiej „Kultury” Giedroycia.

Cioran został wirtuozem pisarstwa aforystycznego. Lapidarny, precyzyjny, finezyjny, pełen metafor i paradoksów. Jego myśli nie dają się ująć w żaden system, są migotliwe, zmienne, wewnętrznie sprzeczne, niczym chwiejne nastroje, bolesne, lecz niepozbawione kąśliwego humoru. Pisanie było dla niego formą autoterapii. To odwleczone samobójstwo – pisał – rozbijanie złudzeń, iluzji, pragnień, ubieranie ich w słowa i zaczernianie nimi białych kartek, by się ich pozbyć jak ekskrementów, bo tę samą funkcję pełnią. Cała jego twórczość to wyrafinowana instrukcja, jak wyleczyć się z wirusa nadziei.

Moja wizja przyszłości jest tak precyzyjna, że gdybym miał dzieci, udusiłbym je natychmiast. Europa? Zgnilizna ładnie pachnąca, trup uperfumowany. Historia powszechna jest ciągiem powtarzających się katastrof, które poprzedzają katastrofę ostateczną. W końcu staniemy się jedną wielką metropolią, takim cmentarzem Pe`re-Lachaise na skalę globu.



Najpopularniejsze

Zobacz także