X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Słabo zidentyfikowany obiekt polityczny: Z jak Zemmour

Artykuł wprowadzono: 6 listopada 2021

Paryski nie-co-dziennik

Intelektualny Trump, dysydent prowokator, polityczny meteoryt. Rozpędzony medialną popularnością stał się największym zagrożeniem dla dwojga faworytów francuskiej kampanii prezydenckiej – Emmanuela Macrona i Marine Le Pen. Éric Zemmour! Zręczny polemista pochodzący z rodziny algierskich Żydów. Kontrowersyjny komentator polityczny, dziennikarz licznych tytułów prasowych (ostatnio felietonista Le Figaro), także programów radiowych i telewizyjnego talk-show. Nie ogłosił jeszcze oficjalnego startu w kwietniowych wyborach, a już narzucił ton przedwyborczej debacie.

„Z jak Zemmour” to jedna z kilkunastu książek, które napisał. Inne tytuły: „Pierwsza płeć”, „Przeznaczenie Francji”, biografie Balladura i Chiraca oraz głośny bestseller sprzedany w ponad 400 tysiącach egzemplarzy – „Francuskie samobójstwo”, w którym zapowiada schyłek „sprostytuowanej Francji”. Upatruje on źródeł jej upadku w kosmopolitycznych elitach, w globalizacji, wpływach unijnych technokratów, w „lobby” homoseksualistów i feministek „demaskulinizujących mężczyzn”, w rodzimych wyznawcach islamu, no i w imigrantach, którzy niczym „demograficzne tsunami” niszczą kulturowo-etniczną tożsamość Francji. Odrzuca politycznie poprawny antyrasizm negujący istnienie ras jako reakcję na przebrzmiałą sakralizację rasy okresu nazistowskiego, po której do dziś neguje się jakiekolwiek rasy. Był już skazywany za podżeganie do dyskryminacji rasowej i nienawiść wobec muzułmanów, co bynajmniej nie powstrzymało jego rosnącej popularności.

Ta nieoficjalna jeszcze kampania prezydencka zbiega się z rocznicą krwawej tragedii nazywanej Hannibal ante portas.13 listopada 2015 roku barbarzyńca stanął u bram Paryża i w ślepym zamachu terrorystycznym je sforsował, zabijając 130 osób, a ponad 350 raniąc. Tego dnia trzy skoordynowane komanda dżihadystów zaatakowały w siedmiu miejscach Paryża – przed stadionem, w barach, w sali koncertowej Bataclan, gdzie trwał koncert rockowy. Zmienili Miasto Świateł w piekło płonących zniczy. Okazało się, że pięciu z dziewięciu terrorystów to byli muzułmańscy Francuzi, urodzeni i wychowani w znienawidzonej ojczyźnie.

Od miesiąca trwa w paryskim Pałacu Sprawiedliwości proces 20 oskarżonych o współudział w tych atakach terrorystycznych. Bierze w nim udział 1800 osób po stronie cywilnej i 330 adwokatów, a zebrany materiał dowodowy liczy 542 tomy. Wyrok zapadnie w maju, kiedy będzie już znany nowy prezydent Francji. Żarna sprawiedliwości mielą wyjątkowo powoli, czego wręcz spektakularnym ewenementem jest orzeczenie specjalnego sądu wydane kilkanaście dni temu. Oto sąd potwierdza karę dożywotniego więzienia dla Iljicza Sáncheza alias „Carlos” lub „Szakal”, najgroźniejszego terrorysty przed bin Ladenem, za przeprowadzenie krwawego zamachu w Paryżu jeszcze w 1974 roku. Odbywa on potrójny wyrok dożywocia za zamachy z lat 70. i 80. Ten wenezuelski marksista-leninista przeszedł na islam i z więziennej celi wieszczy trzecią wojnę światową w imię „rewolucyjnego islamu, rewolucji wszystkich rewolucji”, przechwalając się, że w przeprowadzonych przez niego 100 zamachach zginęło od 1500 do 2000 ludzi.

Takie informacje AFP z pewnością sprzyjają potocznej percepcji islamofobii Zemmoura, który ze skrajnie prawicowego polemisty przeobraża się w skrajnie prawicowego polityka, radykalniejszego od Marine Le Pen. Bliżej mu do Jean-Marie Le Pena niż do jego córki, która chcąc „oddemonizować” dawny Front Narodowy, by przełamać budowany wokół niego polityczny kordon sanitarny, wyrzuciła ojca z tej założonej przez niego partii oraz zmieniła jej nazwę na Zgromadzenie Narodowe. Paradoksalnie to właśnie radykalniejszy Zemmour bliższy jest rozmontowania tegoż kordonu, który pozbawia skrajną prawicę zdolności koalicyjnej z tradycyjną republikańską prawicą. Idée fixe potencjalnego francuskiego Trumpa jest taka wspierająca go koalicja. Chętnie utożsamia się z gaullizmem i bonapartyzmem, z francuską specyfiką społeczno-gospodarczą. Niezadowolonych uwodzi mocną przynależnością do narodu – tym, że nie muszą wybierać między lewicą i prawicą. Odrzuca tę alternatywę, proponując trzecią drogę: twardszy lub bardziej miękki nacjonalizm w zależności od siły emocji i niezadowolenia tych, do których się zwraca.

Ten antyliberalny zwolennik protekcjonizmu nie waha się krytykować kapitalizmu nawet z pozycji marksistowskich. Zarzuca globalnie krążącemu kapitałowi narodowe wyalienowanie jednostki sprowadzonej do statusu konsumenta. Według jednego z ostatnich sondaży uzyskałby w pierwszej turze wyborów 17 procent głosów, Macron – 24 procent, Marine Le Pen – 16, a mer Paryża, socjalistka Anne Hidalgo, mogłaby liczyć na 5 procent ankietowanych wyborców. W drugiej turze Zemmour przegrałby z Macronem 45 do 55 procent głosów. Lecz jedno już dziś jest pewne: nie było dotychczas kandydata takiego jak polityczny meteoryt „Z jak Zemmour”, którego poparcie wzrosłoby tak bardzo w tak krótkim czasie. A czy ten przyśpieszający meteoryt rozbije wyborczy bank prezydencki, czy podzieli los pospolitego meteoru gasnącego w kosmicznej mgławicy, dowiemy się po kwietniowym przesileniu. Na razie jest groźny – dla Francji i dla Europy.

Leszek Turkiewicz



Najpopularniejsze

Zobacz także