X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Placówka polskości – Paryski nie-co-dziennik

Artykuł wprowadzono: 17 grudnia 2018




Rozmowa z prof. Kazimierzem Piotrem Zaleskim, prezesem Towarzystwa Historyczno-Literackiego i dyrektorem Biblioteki Polskiej w Paryżu

– Przy czyim biurku pan pracuje: Mickiewicza, Chopina, Skłodowskiej, a może księcia Adama Czartoryskiego, pierwszego prezesa Towarzystwa, którym pan kieruje? Nie przygniatają pana te i inne duchy wielkich Polaków związanych z tą najpiękniejszą placówką polskości i jej wyjątkowymi zbiorami?
– Biurko, przy którym pracuję, należało do Władysława Mickiewicza, najstarszego syna wieszcza. Duchy wielkich przodków mnie nie przygniatają; przeciwnie – dają mi komfort i siłę w codziennych bitwach o środki materialne, o odpowiednich ludzi. Instytucja o tak wspaniałych zbiorach potrzebuje odpowiedniego budżetu. W Polsce w takiej placówce pracowałoby 50 osób, nas stać na kilkanaście. Mamy 35 tys. obiektów, 200 tys. woluminów, starodruki z początku ery Gutenberga, pierwsze wydania Kopernika, pisma królów, akt detronizacji cara jako króla Polski, oryginał uchwały o biało-czerwonych barwach Polski, rysunki Norwida, Biegasa, Ekerta. Część budżetu pokrywa Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego poprzez Akademię Umiejętności w Krakowie, która jest naszym partnerem i właścicielem części zbiorów. Funduszy brakuje na remonty i na bieżącą działalność. Mieliśmy sponsorów, a nasz główny mecenas wycofał się w 2016 roku. Jestem prezesem THL-u, ale i dyrektorem Biblioteki, bo nie mamy z czego zapłacić dyrektora, a ja nic nie kosztuję.

– À propos Biblioteki Polskiej w Paryżu – właśnie mija 180. rocznica jej powołania przez THL (wtedy Towarzystwo Literackie). Będą okolicznościowe obchody?

– Mamy ważną uroczystość 26 października. O patronat prosimy prezydentów Dudę i Macrona. To będzie seminarium, którego pierwszą część poprowadzi pani profesor Hélène Carrère d’Encausse, sekretarz Akademii Francuskiej, jedna z najważniejszych intelektualnych figur Francji, a zarazem od wielu lat dzięki mojej prośbie wiceprezes Komitetu Naukowego THL. Drugą część – wicemarszałek polskiego Senatu Michał Seweryński. Zaprosiłem prezydenta Andrzeja Dudę, ale odpowiedzi jeszcze nie dostałem. Z ambasady dowiedziałem się, że na początku grudnia prezydent wybiera się do Paryża na otwarcie kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej w Notre Dame, więc zapewne są to zbyt bliskie od siebie terminy, aby uczestniczył w obu uroczystościach. Myślę, że patronatu nam nie odmówi, a przy okazji wizyty w katedrze Notre Dame znajdzie czas, żeby nas odwiedzić; odwiedzili nas wszyscy prezydenci od czasu wolności: Wałęsa, Kwaśniewski, Kaczyński, Komorowski – czekamy na prezydenta Dudę.

– „Cała Francja jest polska!” – to słowa markiza La Fayette wyrażające solidarność z Polakami walczącymi o niepodległość. A dziś, jak nas postrzegają Francuzi i jakie są pańskie relacje z Tomaszem Młynarskim, nowym ambasadorem Polski we Francji?

– To był czas Wielkiej Emigracji, kiedy La Fayette mówił, że „wszyscy Francuzi są Polakami”. I on był członkiem naszego Towarzystwa, jego syn także. Francuzi zawsze mieli dużo sympatii dla nas, ale i wtedy przyjaźń Francuzów nie przekładała się wprost na przychylność francuskiego rządu; ten zachowywał się bardziej powściągliwie, brał pod uwagę również rosyjski punkt widzenia. Obecnie – jak wiadomo – nasze stosunki na poziomie politycznym z rozmaitych powodów dobre nie są. My staramy się utrzymywać jak najlepsze kontakty kulturalne i historyczne pomiędzy naszymi społecznościami obywatelskimi; dużo jest przyjaźni i dobrej woli po obu stronach. Także moje relacje z ambasadorem Tomaszem Młynarskim są bardzo dobre. Profesora poznałem, zanim został ambasadorem, kiedy pisał książkę politologiczną o energii jądrowej i na jego prośbę przeglądałem ją pod kątem fizyka jądrowego.

– Jak to się stało, że inżynier fizyk jądrowy, profesor University of California, współzałożyciel Centrum Geopolityki, Energii i Surowców na Uniwersytecie Paris IX Dauphine, wykładowca Massachusetts Institute of Technology, doradca ds. atomowych przy Ambasadzie Francuskiej w Waszyngtonie i amerykański konsultant bezpieczeństwa atomowego został prezesem THL-u?

– W 1946 roku mój ojciec Zygmunt Lubicz-Zaleski razem z Franciszkiem Pułaskim reaktywowali po wojnie Bibliotekę Polską w Paryżu, broniąc jej przed przejęciem przez komunistyczny rząd. I to mój ojciec zapisał mnie do THL-u w 1956 roku, płacąc moje składki na całe życie. Wówczas z braku czasu nie mogłem jeszcze działać na jej rzecz, ale w latach 90., kiedy przeszedłem na emeryturę, byłem zajęty tylko częściowo, wykładając na uniwersytecie Paris Dauphine i organizując działania Centrum Geopolityki Energii i Surowców. To wtedy mój brat Roman, prezes komitetu lokalnego Biblioteki, namówił mnie, abym złożył swoją kandydaturę do Rady THL. Zostałem wybrany największą liczbą głosów. Biblioteka była w złym stanie, książki butwiały, pracownicy nie mieli kontraktów. Postanowiłem pomóc, zgodziłem się być wiceprezesem THL-u i dyrektorem BPP; później wybierano mnie na prezesa przez trzy kolejne kadencje. Za rok już może nie będę kandydował – mam ponad 90 lat.




– 90 lat?… Jak to możliwe mieć 90 lat i być w tak wyśmienitej formie?

– To sprawa wiary albo w wyroki boskie, albo w te genetyczno-biologiczne. Staram się im sprzyjać, działać intelektualnie. Do niedawna jeździłem też na nartach, grałem w tenisa, jednak dwa lata temu, spiesząc się w Warszawie na spotkanie z ministrem Sellinem, zaplątałem się w dywan i złamałem biodro. Byłem operowany i teraz uprawiam tylko spacery, pływam i jedżę na rowerze stacjonarnym, ale nie narzekam.

Leszek Turkiewicz




Najpopularniejsze

Zobacz także




Wydarzenia

Ogłoszenia