X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

On, oni, one

Artykuł wprowadzono: 27 maja 2023

ON – Roland Garros. Patron mimo woli French Open. Wyspiarz z Reunion. Lotnik. Pierwszy przeleciał nad Morzem Śródziemnym i jako pierwszy pilot myśliwski zestrzeliwał niemieckie samoloty w pierwszej wojnie światowej. Sam zginął zestrzelony w przeddzień 30. urodzin. 

Jego przyjaciel Emile Lesieur, mistrz Francji na 100 i 400 metrów oraz reprezentant kraju w rugby, zostawszy wpływowym działaczem sportowym, uparł się, by podparyskie korty w Boulogne nazwać imieniem kompana, u którego boku i on latał jako pilot myśliwski. I tak, dzięki Lesieurowi (dożył stu lat), wielkoszlemowy turniej French Open nosi imię Rolanda Garrosa. W tym roku to już 55. sezon ery open oraz 95. rocznica powstania tenisowego miasteczka wokół kortów Garrosa, na których przez dwa tygodnie królować będą smecze i lifty, bekhendy i forhendy – emocje!

ONI – Rafa, Nole, również nasz The Hubi touch. Ale w Paryżu przede wszystkim Rafa alias „walczący z bólem”, najwybitniejszy uczestnik French Open w całej jego historii. Rafael Nadal – jak Roland Garros – jest wyspiarzem, ale nie z Reunion, tylko z Majorki. Miłośnik tequili i czekolady, gry w golfa, PlayStation, łowienia ryb, morza. Od lat żyje z bólem, ale dopiero rok temu upubliczniono, że w wieku 19 lat zdiagnozowano u niego przewlekłą chorobę lewej kostki, syndrom Muellera-Weissa, powodującą uporczywy ból. Grymas bólu na jego twarzy to znak szczególny, a zaciśnięte zęby, zawziętość, determinacja – nie wiadomo, czy to walka z rywalem, czy z kontuzją; jak wilgotne oczy – oznaka wzruszenia czy cierpienia. Rok temu po wygraniu 14. Garrosa oświadczył: „Nie jestem kontuzjowany, jestem zawodnikiem żyjącym z kontuzją. Wolałbym przegrać finał, ale dostać nową nogę. Przez cały turniej grałem bez czucia w stopie, która była uśmierzona lekami”.

Rozwiązania tymczasowe to środki przeciwbólowe, przeciwzapalne, zastrzyki, ablacje prądem, by nerwy nie wysyłały impulsu bólowego do mózgu, w końcu operacja. Kontuzje mięśni brzucha, pleców, uda, nadgarstka, ścięgien, kolan, biodra, lędźwi… Dwa lata temu grając z kontuzją, przegrał w półfinale z Djokoviciem. Był to jego zaledwie trzeci przegrany mecz w 19-letniej karierze występów na Garrosie (łączny bilans: 112 – 3). Właśnie wtedy odsłonięto pomnik Nadala w paryskim kompleksie im. Rolanda Garrosa. Stalowy monument, na trzy metry wysoki, przed którym na trzech szklanych panelach wypisano daty i wyniki jego finałowych zwycięstw. Na dwóch pierwszych znajduje się po pięć wpisów, a na ostatnim cztery, pozostało miejsce jeszcze na jeden – 15. triumf. Niestety, nie tym razem.

Rok 2023 zaczął się dla niego fatalnie – kontuzją podczas Australian Open, gdzie bronił tytułu. Przegrał w II rundzie, ale meczu nie poddał. Rezonans magnetyczny wykazał uraz w biodrowym odcinku lędźwiowym lewej nogi. Rekonwalescencja trwa do dziś. „Jednego jestem pewien, że jeśli jest jakiś turniej, którego nie chcę opuścić, to w Paryżu”. A jednak… Po raz pierwszy od paryskiego debiutu w 2005 roku musiał to zrobić. Prawdopodobnie w tym roku nie pojawi się już na korcie. Ale się nie poddaje i w następnym sezonie, po którym miałby zakończyć tenisową karierę, jego celem będzie ów brakujący wpis pod jego pomnikiem – 15. triumf French Open. No i drugie olimpijskie złoto w turnieju, który także zostanie rozegrany na kortach Rolanda Garrosa.

„Walczący z bólem” przegrał z przeciwnikiem groźniejszym niż Novak Djoković, bo z czasem. Czy to wykorzysta lider rankingu ATP w ich rywalizacji o prymat tenisisty wszech czasów? Obaj wygrali po 22 turnieje wielkoszlemowe i jedynie dwie kobiety mają tych tytułów więcej: Serena Williams (23) i Margaret Court (24). Czy Nole vel „sportowy cyborg” będzie fetował 3. paryski i 23. triumf wielkoszlemowy? Murray, Berrettini i Čilić, jak Rafa, wycofali się z powodu kontuzji. Na razie organizatorzy przewidzieli inną fetę – odsłonięcie muralu upamiętniającego ostatnią wygraną French Open przez Francuza – 40 lat temu. To Yannick Noah o korzeniach kameruńskich, dziś pieśniarz reggae.

ONE – Iga Świątek, jak Święto tenisa, i Magda Linette, jak Lob nadziei. Iga, biały anioł na czerwonej mączce sprzed trzech lat, kiedy pierwszy raz wygrała Garrosa, księżniczka French Open z ubiegłego roku, a w tym czas na trzeci triumf i status królowej ceglastych kortów im. Rolanda Garrosa. „Kiedy pierwszy raz tu przyjechałam, poczułam, że tenis to jest coś, co chcę robić w życiu”. Był to jej pierwszy paryski start, juniorski, w 2016 roku. Rok temu, po efektownym zwycięstwie, dodała: „Nie ma drugiego takiego turnieju, w którym wydarzyłoby się dla mnie tak wiele”. Dziennik L’Équipe wyróżnił ją tytułem Championne des championnes, „Mistrzyni mistrzyń”, sportsmenką roku; a tygodnik Time umieścił na liście 100 najbardziej wpływowych ludzi świata – „Za wrażliwość i odwagę, za wspieranie Ukraińców w walce o ich dom, za wspaniały impuls dany młodym ludziom, by uwierzyli w siebie”.

A Magda – piękna siurpryza, czekoladowa, bo jak Rafa lubi czekoladę i modę. Wyszła z cienia, wybuchła, eksplodowała styczniowym półfinałem w Australian Open. Systematycznie pnie się w górę w rankingu WTA (19), angażuje w działania Rady Zawodniczej WTA, obok Azarenki, Keys i Peguli. Długo wygrywała tylko pojedyncze mecze z zawodniczkami z czołówki, przegrywając ze słabszymi, jak w ubiegłorocznym Garrosie, kiedy w I rundzie wygrała z Jabeur (4), by w II przegrać z niżej notowaną od siebie. Dojrzała mentalnie. – Wpuśćmy trochę wiosny w nasze głowy – radzi. No i tak zróbmy. Będzie dobrze.

Leszek Turkiewicz




Najpopularniejsze

Zobacz także