Port La Galère. Niedaleko Cannes, gdzie po festiwalu filmowym nie ma już śladu. Nagrody rozdane, czerwony dywan zwinięty, Pałac Festiwalowy, zwany bunkrem, zamknięty. Spóźniłem się. Nie zdążyłem na czas wrócić z Ukrainy, ale to, o czym mówił dyrektor festiwalu Thierry Fremaux, że „cały program miał w tle wojnę w Ukrainie”, odczułem bezpośrednio w podkijowskich miastach. Więc po co przyjechałem? Po kłamstwo. W Cannes kłamstwo jest piękne. Pachnie wolnością, która się układa w fabuły, obrazy, emocje. Śni się na jawie, również bezpieczną wojnę, na której się nie umiera, ułudę na nowo stwarzanego świata w efektownej grze światła i cienia.
Ta strona korzysta z cookies w celu dostosowania wyglądu oraz realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie plików cookie zgodnie z ustawieniami przeglądarki oraz akceptujesz Politykę Prywatności.