X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Miłość w czasach viagry (Paryski nie-co-dziennik) – Tygodnik Angora

Artykuł wprowadzono: 8 lutego 2015

Mała café przy ulicy Rajskiej (rue de Paradis), zagubiona między erotycznie zaaranżowanymi pokojami hotelu Miłości (Hôtel Amour) a pasażem Pożądania (passage du Désir). Przy stoliku rozprawa o intymnej mowie ciał. Ten za tobą, widzisz, jak zastygł, jakby mu dokuczał chłód seksualnych dysfunkcji, a ta obok też zmarznięta, pewnie wypadła tej zimy z seksualnego obiegu, za to kelner podskakuje, jakby podjadał firmową foie gras nafaszerowaną viagrą.



Seks jest ważny: poprawia krążenie, kondycję, łagodzi nerwy, opóźnia starzenie. Stał się wyznacznikiem powodzenia. Presja na seksualną sprawność tyranizuje co słabsze jednostki. Trudno mu sprostać. Seks bez tabu, granic, zahamowań, wspierany przez media, reklamę i sztukę stał się powszechny niczym szkoła nie tylko w walentynki, i nie tylko w tym pobudzonym erotycznie mieście miłości, co choć kobietą jest, to męskie nosi imię. Jak Georges Sand, co z trzech słów – „Kocham, więc jestem” – uczyniła credo swego życia. Ale Paryż to nie jest kobieta łatwa, to kobieta światowa, droga, z charakterem, nie oddaje się za pierwszymi odwiedzinami. Żeby ją poznać, wymaga czasu i cierpliwości, lecz gdy pokocha się w niej królową, republikańską damę i ulicznicę jednocześnie, odsłoni swą magię, pokaże ukryte zakątki wyrafinowanej przyjemności.

W tych zakątkach już szczytuje przedwalentynkowe poruszenie. Coraz głośniej jest o odwróceniu seksualnych zachowań paryżanek i ich mężczyzn. One, w poszukiwaniu rozkoszy, coraz chętniej uwalniają się od uczuć, o czym mówią otwarcie. Jak Jacqueline, 36 lat: – Przyjemność seksualna wiąże się z fantazjami. Można się do nich zbliżyć z przygodnym partnerem. Nie trzeba uczuć. Lepiej, jak się jest zakochanym, ale niekoniecznie. Miłość to sprawa rytmu, tempa, dopasowania ciał. Mogę się kochać z każdym, kto mi się spodoba, kto mnie pobudzi, podnieci albo dzięki komu odkryję pieszczoty, jakich wcześniej nie znałam.

Jak Emma, 24 lata: – Poczułam się kobietą po pierwszym orgazmie. Wtedy zrozumiałam, co to miłość. To moment szczególny, kiedy robię drugiemu to, czego sama oczekuję, kiedy dwa ciała falują i stają się jednym, a ja zapominam, czy to ja jestem penetrowana, czy to ja penetruję.
A Allan? Lat 36: – Kiedy żona wróciła wieczorem do domu, domyśliłem się, że mnie zdradziła. Po kilkugodzinnej kłótni przyznała się i tej nocy kochaliśmy się długo i powoli, jakby każde z nas chciało pocieszyć drugiego.

Teraz łatwiej zrozumieć, dlaczego pod paryski Most Zakochanych (pont Marie) zagląda więcej paryżan niż paryżanek. Wieść niesie, że życzenia kochanków pod nim pomyślane spełniają się, ale paryżanki o nie już nie proszą – spełniają je same. Ciągle jednak zdarzają się historie jak z Romea i Julii. Przed laty prasę obiegł list pary samobójców, w którym podali motyw swego czynu. Na drodze ich miłości nie pojawiły się ani Kapuletich, ani Montekich groźby, a jedynie pojawił się czas, zabójca każdej miłości. W pożegnalnym liście tłumaczyli, że wybrali samobójstwo, jako akt wolności w obronie swej miłości.

Miłość. Gdzie się podziała tajemnica unosząca się nad ciałami kochanków? Dziś powiew seksualnej wolności praktykowanej przez wszystkie środowiska i pokolenia stał się ucieczką od monotonii, nudy, przemijania, aktywnością banalną, higieniczną, zabawową. Seks to jedno z najpopularniejszych słów, którego uczymy się jak języków: jedni są urodzonymi poliglotami, inni jąkają się przez całe życie. Czy to już tylko lepiej lub gorzej ukierunkowany instynkt napędzany biochemicznym paliwem? Bestia albo fantastyczny stwór, który trzeba okiełznać i uwolnić niczym śpiącą królewnę. Brniemy dalej, wciąż tą samą drogą i łudzimy się, że jest niepowtarzalna, idąc śladami innych kochanków. Bo w łóżku zawsze jest nas gromadka z tymi wszystkimi „ex” po obu stronach. Nawet jak już mają status umarłych, to nie do końca zostali pochowani i zawsze trochę ich zostało w naszych umysłach i ciałach. Czasem uosabiają nasze porażki: bolesne doświadczenia, upokorzenia, miłosne upadki, czasem zwycięstwa, które przyczyniły się do tego, kim w łóżku jesteśmy.



Znana socjolożka Eva Illouz w piśmie Cles postawiła tezę, że miłość nie jest już ideałem, a bardziej problemem. Kiedyś była substytutem wiary, wręcz religijnej, w której obdarzaliśmy obiekt uwielbienia uczuciem niemal sakralnym. Ten model się wyeksploatował – twierdzi. Uwierzyliśmy w wolną miłość, co paradoksalnie zrobiła z nas więźniów seksualnej wolności. Zostaliśmy „zakochanymi koczownikami”, tułaczami poszukującymi ciągle nowych miłości, piękniejszych, mocniejszych, bardziej kreatywnych. Piękne twarze, powabne sylwetki – nie sposób oprzeć się ich uwodzicielskiej mnogości.

Miłość w czasach viagry. Trzeba zainwestować, skorzystać, porzucić. A św. Walenty? Niewiele mógł, to i niewiele może. Ale dobrze wiedział, że bez rozkoszy otwierania ciał do końca wszędzie tylko marność, manowce i bezdroża. Niech się więc święci. Wiwat gorące łóżka, w których jedni pochlipują, a inni się radują.




Najpopularniejsze

Zobacz także