21 milionów euro odprawy emerytalnej, jaką miał otrzymać odchodzący prezes firmy produkującej peugeota i citroena, zbulwersowało francuską opinię i polityków.
Miliony na „do widzenia”
Było to tym bardziej bulwersujące, że w tym samym czasie tysiące osób, które dopiero co przeszły na emeryturę, miesiącami czeka na pierwszą wypłatę, gdyż ubezpieczalnia społeczna nie jest w stanie uporać się z napływającymi wnioskami. W niektórych regionach, jak w Pikardii, gdzie na załatwienie spraw związanych z emeryturami czeka około 20 tysięcy osób, zjawisko nabrało takich rozmiarów, że miejscowe władze powołały specjalne komórki kryzysowe.
W przypadku Varina jako pierwsze w dzwony zaczęły bić związki zawodowe z centrali CGT. Informując opinię publiczną o wysokości odprawy dla zwalnianego prezesa koncernu, jednocześnie przypomniały o planach zwolnienia 8 tysięcy pracowników i o zamrożeniu pensji ludziom pozostałym w firmie, która planuje zamknięcie kilku zakładów.
Zaczęto bić na alarm w dwóch związkach patronackich, domagając się szybkiej reakcji samego zainteresowanego. Głos zabrali przedstawiciele rządu, który podjął decyzję o pomocy w wysokości 7 miliardów euro po to, aby ratować przed bankructwem koncern produkujący dwie z trzech najbardziej znanych marek samochodów francuskich. Minister skarbu Pierre Moscovici, zdając sobie sprawę z tego, że afera wybuchła w chwili gdy gospodarka francuska przeżywa potężny kryzys i nie może się oderwać od dna, w czasie gdy bezrobocie rośnie i od obywateli wymaga się zaciskania pasa, a socjaliści z prezydentem Hollandem na czele biją rekordy niepopularności, ostro skrytykował „zbyt wysokie odprawy emerytalne, nieprzystające do rzeczywistości”.
Rząd nadał sprawie wydźwięk polityczny, bo wybory do władz miejskich już niebawem. Trzeba było gasić pożar, a zatem odezwały się głosy o konieczności ograniczenia wysokości zarobków i odpraw szefów wielkich firm. Do czasu, gdy sprawa prezesa PSA nie ujrzała światła dziennego, prezydent François Hollande był takim rozwiązaniom niechętny. Skandal był tym większy, że Philippe Varin objął stery rządów w koncernie w 2009 roku, a przez te cztery lata notowania akcji Peugeota na giełdzie straciły trzykrotnie na wartości, obroty zmalały i trzeba było zwolnić 11 tysięcy pracowników.
Fortuny prezesów
Na astronomiczną odprawę emerytalną dla Varina złożyło się kilka składników, które są klasyką w przypadku szefów firm zajmujących czołowe pozycje na giełdzie. Pierwszy element to stałe pensje. To zazwyczaj nie szokuje opinii publicznej. Kontrowersje budzą wynagrodzenia związane z akcjami na giełdzie (stock-options), które zainteresowany może kupić po cenach znacznie niższych niż ich notowania. W 2008 roku weszło prawo zabraniające korzystania z tej możliwości prezesom banków i koncernów motoryzacyjnych, które przeżywają taki kryzys, że musi im pomagać skarb państwa, ale anulowano je w 2010 roku.
Drugą formą budzącą kontrowersje są premie. Zasadniczo powinny one zależeć od wyników finansowych przedsiębiorstwa, czyli być pochodną zysku. Tak jest w teorii. Często się zdarza, że stan firmy jest pod kreską, ludzi wyrzuca się na bruk z oszczędności, likwidując miejsca pracy, a prezesi otrzymują premie. Komisarz europejski, Francuz Michel Barnier, zaproponował, aby premie nie były większe niż dwie miesięczne pensje, ale na propozycji się skończyło.
Wreszcie ostatnia sprawa to tak zwane „złote spadochrony” (golden parachute), czyli wysokość odprawy ustalona w trakcie negocjacji przy przyjmowaniu kandydata na stanowisko prezesa zarządu. Od dawna problem ten wywołuje we Francji gorące komentarze i co jakiś czas jest powodem skandalu, gdyż z fotela szefa firmy pogrążonej w finansowej rozpaczy odchodzi z milionami w kieszeni człowiek, który ją do takiego stanu doprowadził. Ale ma do odprawy prawo, bo takie ustalono warunki w czasie negocjacji.
Przyjęto kilka reguł uzależniających tę kwestię od wyników ekonomicznych przedsiębiorstwa, ale życie znów biegnie swoim nurtem, nie licząc się z tymi zasadami. W 2012 roku na czele najlepiej wynagradzanych prezesów stał Bernard Charles, szef firmy lotniczej Dessault Systems, produkującej między innymi samoloty wojskowe Mirage. Jego podstawowa pensja to milion euro rocznie, ale biorąc pod uwagę wymienione wcześniej składniki (stock-options, premie etc.) w ubiegłym roku jego zarobki sięgały 15 milionów euro. Prezes Renault Carlos Ghosan na rękę dostawał milion dwieście tysięcy, ale w sumie zarobił ponad 14 milionów euro. Bernard Arnault stojący na czele koncernu towarów luksusowych LVMH (Louis Vuitton, szampan Moet Chandon i koniak Hennessy) otrzymuje ponad półtora miliona euro pensji, ale w sumie na jego konto spłynęło już niemal dziesięć milionów euro. 77 proc. Francuzów w ankiecie Instytutu BVA stwierdziło, że jest za wprowadzeniem w życie ograniczenia wysokości odpraw emerytalnych, a 20 proc. deklarowało się jako przeciwnicy takiego rozwiązania. Także zdecydowana większości (70 proc.) chce ograniczenia wysokości wynagrodzenia prezesa. Mogłoby ono być maksymalnie 12 razy większe od najmniejszej pensji w przedsiębiorstwie. Za takim rozwiązaniem opowiada się 9 na 10 zwolenników lewicy i ponad połowa sympatyków prawicy.
Miłosierni milionerzy
Sygnał do ataku dał premier Ayrault, wiedząc, że skandal może zatoczyć szerokie koło i uderzyć rykoszetem w socjalistyczny rząd, głoszący hasła o sprawiedliwości społecznej. Ale Ayrault był w takich poglądach osamotniony, mimo że w kuluarach Zgromadzenia Narodowego słychać było takie słowa jak: „to szokujące”, „to jest chore”, „to jest nieprzyzwoite”. Przypomniano sobie, że premier Jean-Marc Ayrault zapowiedział, iż do lata 2013 roku zostanie przyjęte prawo ograniczające wysokość wynagrodzenia prezesów. Ale lato minęło, a sprawie ukręcono kark, bo prezydent Hollande nie chciał „odstraszać zagranicznych inwestorów”. Teraz Hollande też nie wiedział, co zrobić, bo przecież nie na darmo starał się złagodzić niepokój szefów wielkich firm, niezadowolonych z rządowych planów wprowadzania nowych, niebotycznie wysokich podatków.
Mimo milczenia prezydenta, który na cotygodniowej Radzie Ministrów nie pisnął na ten temat ani słówka, naciski na Philippe’a Varina nasilały się niemal ze wszystkich stron. W końcu pękł i oświadczył, że „w związku z polemikami, jakie ta sprawa wywołuje”, postanowił zrezygnować z odprawy emerytalnej. W 2003 roku Pierre Bliger, prezes koncernu Alstom, nie odebrał przyznanych mu 4 milionów euro odprawy, tłumacząc to „przesłankami wynikającymi z jego przekonań chrześcijańskich”. W 2005 Jean-René Fourtou, szef koncernu Vivendi, odmówił ponad miliona euro, mówiąc, że wystarczy mu to, co zarabiał w firmie, czyli 1,6 miliona euro rocznie. W 2008 roku Louis Gallois, prezes EADS produkującego samoloty Airbus, zamiast 1,5 miliona euro pensji wziął 900 tysięcy i gest ten powtórzył rok później. Na emeryturze prezes Philippe Varin będzie otrzymywał milion euro rocznie.
Marek Brzeziński
Na podst.: Le Parisien, BFM TV,
France Info