Maślana fantazja
Artykuł wprowadzono: 22 marca 2014
Masło wraca do łask wielkich mistrzów. Jest źródłem inspiracji i nieograniczonych pomysłów kulinarnych.
Pod względem sportowym Francja dzieli się na dwa klany: wielbicieli rugby i kibiców piłki nożnej. W przypadku tłuszczu w gotowaniu, też możemy mówić o dwóch typach preferencji: masła i oliwki.
Normandia i Bretania to płynące mlekiem krainy krowiego królestwa, to stamtąd pochodzą najlepsze masła we Francji. Wyróżnia się co najmniej siedem jego rodzajów, na przykład wyrabiane wyłącznie z masła pasteryzowanego „extra-fin”, które nigdy nie może być zamrażane, „fin” – przynajmniej 30 proc. mleka pasteryzowanego, które można mrozić, „sale” – solone (ponad 3 proc. gruboziarnistej soli morskiej, otrzymywanej w Bretanii metodami, które nie zmieniły się od czasów rzymskich), „półsłone” czy „delikatne”.
-
Na pchlich targach można do dzisiaj trafić na maselniczki, których francuskie babcie używały do przechowywania masła. To niewielkie naczynia kamionkowe w kształcie walca przykrytego denkiem. W jego bokach zrobiono dziurki wielkości monety dwudziestogroszowej. Drugą część stanowi dopasowany pojemnik, do którego wlewa się zimną wodę. Do „walca” wkładamy masło i wstawiamy go do wody, denkiem do góry. W takich warunkach masło znakomicie obywa się bez lodówki. Z kolei „oliwkowa” część Francji to południe, wybrzeże Morza Śródziemnego, gdzie na masło patrzą bardzo podejrzliwie. Nasza włoska przyjaciółka Karolina, która pochodzi z Toskanii, uważała, że chcemy ją otruć, gdy naszą potrawę smażyliśmy na maśle.
Tak jak sery, także masło trzeba wyjąć z lodówki na godzinę przed przygotowaniem przystawek, głównych dań czy deserów. Masło z sałatą roquette i parmezanem czy z sardynkami jest doskonałe do grillowanych tostów z bagietki; z algami pasuje do ryby; do gofrów i naleśników nadaje się półsłone z nugatem i mango, „masło z Montpellier” to prowansalski zielnik – estragon, szałwia, pietruszka, szpinak, kapary, wymoczone w mleku anchois, korniszony i czosnek – doskonała pasta do chrupiącej bagietki. Masło z czosnkiem i pietruszką – do ślimaków po burgundzku, masło z homarem czy z gorzką czekoladą i grubą solą morską – do wiejskiego chleba, a dalej z tymiankiem czy z lawendą – do frytek z fioletowych ziemniaków. Możliwości puszczenia wodzy „maślanej” fantazji są nieograniczone.
Polędwica z truflami
My przygotujemy wykwintne danie, bo z odrobiną „czarnego złota”, czyli z truflami. Pół trufli drobniutko siekamy, mieszamy z masłem, z łyżką madery i z odrobiną soku truflowego. Owijamy to w folię i wkładamy do lodówki. Pięciocentymetrowej grubości kawałki polędwicy wołowej, owinięte po bokach kawałkiem słoniny, a następnie nićmi do gotowania (ulubione przez Jamesa Bonda tournedos) smażymy na wysmarowanej masłem i oliwką patelni grillu. Palcem sprawdzamy stan mięsa. Ugina się bez oporu pod naciskiem – to jest krwiste; im większy opór, tym bardziej wysmażone. Nigdy mięsa nie nakłuwamy, bo straci soczystość. Posypujemy je papryką espelette i zmieloną grubą solą morską. Masło kroimy w krążki i układamy na mięsie. Do tego kilka gatunków sałaty i czerwone bordoskie wino z najwyższej półki – Margaux albo Pomerol. Trufle zobowiązują.
Najpopularniejsze
Zobacz także