„Donald Trump to powrót narodów, to koniec dzikiej globalizacji, tej deregulacji, tego zaniku granic, które, jak sądzę, wyrządziło narodom wiele szkód” – powiedziała Le Pen w środę w stacji CNews.
Niewielu przedstawicieli francuskiej polityki popiera republikańskiego kandydata na prezydenta USA, który we wtorkowych wyborach w USA starł się z Demokratą Joe Bidenem. Le Pen jest wyjątkiem.
„Rzeczywistość jest taka, że media jak zwykle chcą widzieć świat takim, jakim chcą, a nie takim, jakim on rzeczywiście jest” – oceniła Le Pen, komentując przedwyborcze sondaże w USA dające Bidenowi zdecydowaną przewagę. „Pewne jest, że jeszcze przed (ogłoszeniem ostatecznych) wyników widzimy, że sondażownie właśnie zostały zaskoczone wynikami z Teksasu czy Florydy” – dodała.
Minister gospodarki i finansów Bruno Le Maire stwierdził z kolei w Radio Classique w środę, że „Stany Zjednoczone od wielu lat nie są przyjaznym partnerem Europejczyków”.
„Te wybory nie zmienią wiele dla naszych interesów biznesowych. Nie miejmy złudzeń (…). USA dążą czasami do konfrontacji, kiedy uderzają nas sankcjami” – zaznaczył.
Le Maire zaapelował, aby „Europejczycy wzięli na siebie odpowiedzialność i zbudowali silną europejską suwerenność oraz silną gospodarczo i technologicznie grupę polityczną”, by móc zmierzyć się gospodarczo i politycznie z Chinami i USA.
„Czy więc Amerykanie wybiorą Donalda Trumpa czy Joe Bidena, nie zmieni to faktu, że (…) przyszedł czas, aby Europejczycy w końcu wzięli na siebie polityczną i gospodarczą odpowiedzialność” – podsumował Le Maire, zachęcając kraje UE do opodatkowywania amerykańskich gigantów internetowych.
PAP