Gniazdko na sprzedaż
Tu ostatnie dni życia spędzili Diana, królowa serc, i jej niebotycznie bogaty kochanek Dodi Al-Fayed, Anglik urodzony w Aleksandrii. Chodzi o należącą do ojca Dodiego, Mohameda, willę w Saint-Tropez, którą wystawiono na sprzedaż za 100 milionów euro. Tym samym będzie ona kąskiem zarezerwowanym dla wybrańców z rankingu Forbesa.
Kiedy w 2007 roku rezydencja zwana Zamkiem Świętej Teresy pierwszy raz trafiła na rynek ofert, potencjalni nabywcy byli gotowi zapłacić za nią ponad
600 milionów euro.
Jednak pogrążony w żałobie właściciel nie zdecydował się na transakcję. Rozciągająca się na terenie parku Saint-Tropez posiadłość ma powierzchnię 17 tysięcy metrów kwadratowych. W głównym, wybudowanym 200 lat temu budynku znajdują się liczne kuchnie, sypialnie wyposażone w baldachimowe łoża, okazałe salony kąpielowe i łazienki, pokoje dzienne, sale kinowe i konferencyjne, sala bilardowa, sauna, centrum rekreacji z siłownią i parkietem tanecznym, kawiarnia oraz trzy recepcje. Główne materiały użyte do wykończenia wnętrz to marmur, złoto i artystycznie kute żelazo. Na ścianach wiszą monumentalne, przedstawiające sceny zbiorowe obrazy wylicytowane na prestiżowych aukcjach. W pokojach nie brakuje wyrafinowanych dzieł sztuki i gadżetów. Goście mają do dyspozycji oddzielne apartamenty. Mogą korzystać z kortów tenisowych, basenu, przydomowej przystani, miejsc parkingowych przed zamkiem i w garażu oraz z lądowiska na dachu. Nieruchomość ma wszystkie możliwe udogodnienia, prywatną plażę i piętrowe tarasy widokowe w ogrodzie. Sąsiad zza płotu to Bernard Arnault, właściciel marki Louis Vuiton i miłośnik miasteczka, w którym otworzył luksusowy, dwupiętrowy butik. Na jego inaugurację przygotował nawet specjalny model torby z linii Neverfull Resort, z nadrukiem w stylu vintage, związanym z Saint-Tropez.
Skoro najbliższym sąsiadem jest człowiek zajmujący czwartą pozycję wśród bogaczy naszych czasów, to w cenę Zamku Świętej Teresy musi być wliczona taksa za lokalizację. Saint-Tropez, niegdyś wioska rybacka na Lazurowym Wybrzeżu, dziś port wykorzystywany przez turystów, stała się modna, odkąd w 1957 roku nakręcono film, dzięki któremu wylansowała się Brigitte Bardot. Aktorka kilka lat później razem z narzeczonym kupiła w szczęśliwym dla siebie miejscu willę Madrague. Wtedy nie była to gwarantowana inwestycja: gospodarstwo nie miało prądu, wody ani gazu. Żeby zrobić interes, jedyny miejscowy notariusz specjalnie dla aktorki otworzył kancelarię w niedzielę. B.B. polubiła to miejsce. Przypadło jej ono do gustu na tyle, że dokupiła kolejną nieruchomość, La Garrigue. Za Bardotką pomału zaczęło tu rokrocznie przyjeżdżać całe Hollywood.
Fama o nieruchomości starego Al-Fayeda jako oazy miłości i teatru uczucia świetnie rokującego medialnie duetu – temperamentnej blondynki i ognistego bruneta – wpłynęła znacząco na podbicie ceny do stu milionów euro. Wiadomo, legendy kosztują. W Saint-Tropez, wśród intensywnych zapachów i kolorów Riwiery Francuskiej lady Diana, debiutująca jako panna z odzysku, pierwszy raz naprawdę cieszyła się latem.
Czuła, że z łatwością zapomina o niepowodzeniach: małżeństwie z brytyjskim następcą tronu i urwanym w czerwcu 1997 roku związku z kardiochirurgiem o pakistańskim rodowodzie, Hasnatem Khanem, któremu nadała przydomek Mr Wonderful.
Jak księżna trafiła do Saint-Tropez? Zwyczajnie, przyjęła zaproszenie od modelki Heini Wathén i jej męża Mohameda Al-Fayeda, egipskiego miliardera, jednego z najbogatszych ludzi na świecie, ówczesnego właściciela sieci sklepów Harrodsa (sprzedał je w 2010 roku). Perspektywa spędzenia w niezwykłej posiadłości kilku beztroskich dni z synami Williamem i Harrym wydawała się jej najlepszą propozycją, jaką otrzymała w tamtym czasie. 14 lipca w progu powitali ją Mohamed i jego syn, producent muzyczny i filmowy, Emad El-Din Mohamed Abdel Moneim, znany wszystkim jako Dodi Al-Fayed.
Już od pierwszych chwil spotkania 42-letni spadkobierca rodzinnej fortuny i Diana Spencer zachowywali się jak namagnesowani. Dosłownie przyciągali się urokiem osobistym. W finale wieczoru zrozumieli, że nie chcą się już rozstawać. Przypomnieli sobie, że w rzeczywistości nie było to ich pierwsze spotkanie. Poznanie nastąpiło przed laty, gdy William i Harry byli dziećmi. Ona natknęła się na niego w Turnbull & Asser, gdzie zamawiała piżamy i koszule dla synków.
Chociaż świeżo i autentycznie zakochana Diana najchętniej nie ruszałaby się z lazurowego gniazdka, to niecierpliwi książęta mieli swoje sprawy i nie mogli dłużej zabawić w zamku. W tym czasie zmarł stylista Gianni Versace i księżna musiała wyjechać, aby wziąć udział w pogrzebie. Rozstanie było krótkie i wkrótce rozmarzona Woman in Love ponownie pojawiła się na Lazurowym Wybrzeżu. Dodi, dotąd mający opinię nadwrażliwego playboya, czekał na nią z pierścionkiem kupionym w ekskluzywnym sklepie Repossi, czyli u turyńskiego jubilera z tradycjami. 26 lipca kochankowie zaokrętowali się na imponujący jacht Jonikal (właściwa nazwa Sokar), liczący 64 metry długości i 11 szerokości i ruszyli w rejs po Morzu Śródziemnym. 10 sierpnia zakochanym na Sardynii zrobiono jednoznaczne w wymowie zdjęcie i w ten sposób związek stał się tajemnicą poliszynela.
Sielanka trwała do 30 sierpnia, do dnia wypadku, w którym oboje zginęli.
Czy znajdzie się chętny na willę, który zdoła zapłacić za bajkową scenerię romansu, jaki połączył matkę przyszłego króla i egipskiego biznesmena? To kwestia czasu, twierdzą w agencji nieruchomości. Im później, tym lepiej dla właściciela. Mohamedowi Al-Fayedowi ciężko będzie definitywnie rozstać się z edenem pełnym wspomnień, w którym jego syn spędzał ostatnie wakacje i gdzie jego ukochanej, byłej synowej królowej Elżbiety II, udało się zajść w ciążę. Diana przez kilka tygodni nosiła pod sercem potomka wpływowego rodu Al-Fayed, dziecko muzułmanina. Jak dotychczas to ten fakt najbardziej uwiarygadnia hipotezę zabójstwa pary w tunelu pod Sekwaną. W archiwum szpitala Pitié-Salpe^trie`re w karcie zgonu 36-letniej księżnej znajduje się wpis radiolożki Elizabeth Dion, że podczas badania na monitorze ultrasonografu wyraźnie zobaczyła płód mający od 8 do 10 tygodni. Obraz na monitorze i postać dziecka widziała też dokładnie pielęgniarka dyżurująca z lekarką. (ANS)
Na podst.: Oggi, Vanity Fair, Il Messaggero, www.myluxury.it