X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Królewski pałac rozpusty

Artykuł wprowadzono: 28 stycznia 2023




Lekko pada, lekko wieje, lekko szumi. W głowie też. Dziwne miejsce. Vis à vis Luwru, tuż za biegnącymi równolegle głównymi ulicami 1. dzielnicy – Rivoli i Saint-Honoré. Serce miasta, a spokój, cisza, prawie pusto, sterylnie. Kiedyś określano to miejsce stolicą Paryża, jego miniaturą albo stolicą stolic. Centrum rozpusty, gdzie odbywały się libertyńskie kolacje. Kwitł hazard i prostytucja tak popularna, że wydawano specjalne przewodniki szczegółowo opisujące ofertę dobrze urodzonych dam łabędzic. Do dziś za dawne grzechy pokutuje tu Pałac Królewski (Palais-Royal).

Wspaniałe arkady. Dziedziniec. Numer 145, gdzie mieścił się Klub Polski, w którym brylowały ogniste mężatki na czele z Tereską Tyszkiewiczową, siostrą księcia Poniatowskiego, i Rozalką Lubomirską; niestety, Rozalka skończyła na szafocie. Tu stracił dziewictwo „król wojny”, jak sam się chwalił Bonaparte. Pałac wybudowano dla kardynała Richelieu, który zapisał go w testamencie królowi Ludwikowi XIII – stąd nazwa. Obecnie mieści się w nim siedziba Rady Stanu, Rady Konstytucyjnej i Ministerstwa Kultury, a w przylegającym do pałacu budynku – teatr Comédie-Française, pierwsza scena Francji; w jego foyer stoi krzesło, na którym umarł Molier.

Dziedziniec zdominowany jest przez rzeźby wykonane na zlecenie „monarszego” prezydenta François Mitterranda. To kolumny Daniela Burena, różnej wysokości, pasiaste, biało-czarne, z jasnego marmuru kararyjskiego i czarnego marmuru pirenejskiego; w nocy podświetlane na zielono. Krążą wokół nich obojętni na przeszłość deskorolkarze, zagubieni turyści wpatrzeni w obiektywy swoich foto-komórko-aparatów, niańki z dziećmi, emeryci. Obok są galerie ze sklepami i ogród pałacowy (Jardin du Palais Royal) oraz aleje Colette i Cocteau, którzy tutaj mieszkali.

Colette, „królowa biseksualności”, pisarka, mistrzyni autokreacji, autorka pokupnych powieści napisanych przez Colette o Colette, zajmowała apartament przy rue de Beaujolais 9, gdzie spędziła ostatnie 12 lat życia. A Jean Cocteau, poeta, „poeta-orkiestra”, dramaturg, malarz, reżyser filmowy, nawet menedżer bokserski, mieszkał przy rue de Montpensier 36. Mieszkał z Jeanem Marais, jednym z najsłynniejszych amantów filmowych lat 50. Innego aktora, Edouarda Dermita, adoptował. Cocteau otwarcie przyznawał się do homoseksualizmu, ale i do kilku krótkich acz skomplikowanych przygód z kobietami.

W ogrodzie królewskim jest mniejszy ogród literacki. Tworzy go 18 „poetyckich ławeczek”, jak z piosenek Brassensa, które do końca jeszcze nie opustoszały i z tych pięknych, i z tych upadłych miłości. Ławki zdobią cytaty, sentencje, myśli znanych twórców, w tym oczywiście „gospodarzy” tego miejsca – Cocteau i Colette. Nous ne regardons jamais assez, jamais assez juste, jamais assez passionnément – czytam słowa Colette, autorki „Paryża z mojego okna”, o tym, że nigdy nie patrzymy wystarczająco trafnie i namiętnie na to, co wokół nas.

Inne jej mądrości: Błąd to zło, które popełnia się bez przyjemności. A serce?… Ma mniejszą wartość niż opinia, jaką się cieszy. To ciało wie, czego chce, jest smakoszem. Przedmiot miłości nigdy nie jest mały. Podświadomość u kobiety? Mężczyzna! Trudno zadowolić wszystkich i samą siebie, wolę więc zacząć od siebie. Kobieta, która uważa się za inteligentną, żąda tych samych praw, jakie mają mężczyźni. Kobieta inteligentna rezygnuje z nich.

Co na to Cocteau: Sumienie nie powstrzymuje od grzechu, tylko przeszkadza nim się cieszyć. Optymizm jest ślepy, pesymizm gorzki. Dramatem naszej epoki jest to, że głupota zabrała się do myślenia. Prawdy nie należy mylić z opinią większości. A młodość? To przymiot, który zdobywa się z wiekiem.

Kiedyś stały tu również „abakany”. Stały na plenerowej ekspozycji Magdaleny Abakanowicz. Postacie w koncentrycznym kręgu wykonane z nasiąkniętego żywicą jutowego płótna. Naturalnej wielkości: sylwetki dorosłych i dzieci, bez głów. Fragmenty ciał, zakrzepłe w ruchu. Stojące całuny, skorupy, negatywy w kształcie zamilkłych pytajników. Biły z nich napięcie, przemoc, nieuchronność. No i ta monumentalna koncentracja ludzkiego losu, który zawsze, prędzej czy później, wszystkich nas zdradza. Teatr życia.

W tym instytucjonalnym i objętym mecenatem państwa – Comédie Française – długo występował Andrzej Seweryn. Dzięki niemu trafił tam „Ślub” Gombrowicza, gdzie świat jest wielką błazenadą, sceną, na której gramy tak naprawdę nie wiadomo kogo, zmieniając maski, gęby, pupy. Na małej scenie Seweryn recytował też fragmenty „Tryptyku rzymskiego” Jana Pawła II. – Gdzie jesteś, źródło? – pytał. – Człowiek… fragment świata uruchomiony inaczej. Czy On jest tylko przestrzenią bytowania bytujących? Zapamiętaj to miejsce, kiedy stąd odejdziesz, ono będzie oczekiwać na swój dzień.

Słowa, strofy, frazy… Największe nawet dzieło literackie w istocie swej nigdy nie jest niczym innym jak alfabetem rozrzuconym w nieładzie – znowu ten Cocteau. Przy jego „poetyckiej ławce” mała dziewczynka sylabizuje słowa: Perdre l’enfance, c’est perdre tout. C’est douter (Stracić dzieciństwo to stracić wszystko. Zwątpić). Dorośnie, zrozumie.

Leszek Turkiewicz




Najpopularniejsze

Zobacz także




Wydarzenia

Ogłoszenia