X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Kochankowie z hotelu Lutecja

Artykuł wprowadzono: 25 lutego 2014


Boy hotelowy puka do drzwi. Po drugiej stronie cisza. Znów puka. Żadnej reakcji. Ma przynieść zamówione śniadanie. Zniecierpliwiony i zaciekawiony zarazem naciska na klamkę. Ta ustępuje bez zgrzytu. Chłopak wchodzi do środka i cofa się. Na wielkim, małżeńskim łożu para ludzi. Starzy oboje. Trzymają się za ręce. Nie żyją. Na ich głowach jedna, plastikowa, przezroczysta torba. Odebrali sobie życie.

Mieli po 86 lat. Byli ze sobą przez lat 60. Poznali się tuż po wojnie, w czasie studiów. Od tego momentu zawsze byli razem – aż do śmierci. Bernard – profesor ekonomii i filozofii, autor wielu książek. Georgette, przystojna brunetka o promiennym uśmiechu, wykładała literaturę i filologię klasyczną. Napisała kilka podręczników. Młodszego syna stracili, gdy miał 21 lat. Zginął w 1976 roku w wypadku samochodowym. W wyrazie pamięci o nim matka wydała 10 lat później książkę o Marcelu Prouście – to był temat doktoratu syna. Już na emeryturze Georgette bezpłatnie udzielała lekcji języka francuskiego i pomagała uczniom w nauce. Bernard dorabiał, pisząc do miesięczników literackich. Jeden z jego redaktorów powiada, że to, co się stało, wywołuje jego wzruszenie, ale go nie dziwi. – To jest logiczna konsekwencja jego poglądów na naszą egzystencję. Bernard był człowiekiem pełnym godności, nietuzinkowym i niezależnym intelektualnie. Jego opinie były pełne paradoksów, ale nie należał do żadnego obozu – był wolny. Przyjaciółka znająca ich od dawna powiada, że trudno uwierzyć w to, co się stało. – Oni tryskali życiem. Byli pełni energii. On ostatnio sprawiał wrażenie nieco zmęczonego, ale ona była jak żywe srebro. No i zawsze razem. Rączka pod rączkę. Starszy syn, nie kryjąc wzruszenia, mówi prasie, że decyzję o wspólnym odejściu, rodzice podjęli już dawno, kilkadziesiąt lat temu. – Bardziej niż śmierci obawiali się rozłąki i niedołęstwa w samotności, bez wsparcia tego drugiego.
W jednym z listów znalezionych w hotelowym pokoju Georgette nie kryje złości na prawo, które nie pozwala im pożegnać się z tym światem z godnością. Oskarża państwo o naruszenie wolności osobistych i łamanie praw obywatelskich, a do takich należy także możliwość decydowania o tym, kiedy chce się skończyć życie. W liście prosi swoje dzieci, aby reprezentowały ją przed sądem i wniosły sprawę w tej kwestii przed oblicze wymiaru sprawiedliwości V Republiki.
W chwili gdy serca Bernarda i Georgette przestały bić, we Francji wybuchła fala dyskusji i polemik. Odebranie sobie życia w obecności lekarza lub przy jego pomocy to jedno, eutanazja – to inna sprawa. W tym drugim przypadku chodzi o udział osób trzecich w skróceniu cierpień nieuleczalnie chorego. Lekarz zarządza wtedy podanie środka powodującego odejście. To eutanazja czynna. Bierna jest wtedy, gdy ekipa medyczna opiekująca się pacjentem odłącza chorego od urządzeń podtrzymujących go przy życiu. Samobójstwo kontrolowane popełnia osoba, która chce zakończyć swoje życie i zażywa środki podane czy przepisane przez lekarza, w jego obecności lub w samotności, uważając, że ma prawo decydować o tym, kiedy zejść ze świata. To był przypadek byłego prezydenta François Mitterranda, który zaplanował w najdrobniejszym szczególe nie tylko swój pogrzeb (kto ma stać koło kogo i ile kwiatów jakiego koloru ma być na jego trumnie), ale także sam podjął decyzję o zaprzestaniu leczenia i odstawieniu leków (chorował na raka prostaty), by umrzeć w określonym przez siebie czasie. Jego minister Roger Quilliot odebrał sobie życie w 1998 roku w wieku 73 lat. Żona Quilliota popełniła samobójstwo siedem lat później, pisząc w liście do bliskich: „Swoje już przeżyliśmy. Nie mam w sobie temperamentu widza patrzącego na to, co się rozgrywa na scenie. Odwagi”.

W sierpniu tego roku ukazała się książka „Wszystko dobrze się skończyło”, w której autorka opisuje śmierć swego ojca w obecności lekarza. Słynny kolekcjoner André Bernheim był w pełni sił intelektualnych, ale poważnie niedomagał fizycznie, gdy zdecydował się na taki krok. W książce „Ostatnia lekcja” autorka opisuje od dawna zaplanowane odejście 92-letniej Mireille Jospin, matki byłego premiera Francji, trockisty Lionela Jospina. W marcu 2008 roku Francję wzruszyła historia 52-letniej byłej nauczycielki, której nowotwór zdeformował twarz. Przez lata domagała się prawa do eutanazji. Na próżno. W końcu sama odebrała sobie życie. Kilka miesięcy później lekarz opiekujący się chorą i działający na rzecz „umierania z godnością”, przyznał się do zapisania jej śmiertelnej dawki leków nasennych. 83-letnia Josanne Mercier, przeżywająca męki w wyniku ciężkiego schorzenia, odebrała sobie życie w obecności męża cierpiącego na chorobę Parkinsona i nowotwór prostaty, którego po tym wydarzeniu wsadzono do więzienia, oskarżywszy o zabójstwo z premedytacją i nieudzielenie pomocy osobie znajdującej się w stanie zagrożenia życia. Ta sprawa ciągnie się od dwóch lat. Pisarka Michelle Causse (74 lata) udała się do Zurychu, aby tam poddać się odejściu kontrolowanemu. Była sparaliżowana po urazie kręgosłupa. Samobójstwo było na jej życzenie filmowane przez szwajcarskie stowarzyszenie „Dignitas” towarzyszące jej do końca.
Bo też u sąsiadów Francji prawo na różne sposoby podchodzi do tego zjawiska. Holendrzy w 2001 roku zaaprobowali „odebranie sobie życia pod okiem osoby asystującej” i eutanazję. W Szwajcarii stowarzyszenia do tego uprawnione przygotowują „eliksir śmierci”. W niektórych przypadkach kosztuje to 7,5 tysiąca euro. W Luksemburgu obydwie formy zakończenia życia są dopuszczalne prawem, pod warunkiem że zainteresowana osoba jest pełnoletnia i wyrazi pisemną zgodę. W Belgii eutanazja obwarowana licznymi regułami jest dopuszczalna, ale odebranie sobie życia w obecności innych – wykluczone. Francuscy deputowani odrzucili raport profesora apelującego o możliwość zezwolenia na przeprowadzenie eutanazji. Zdecydowany sprzeciw Rady Etyki wywołała propozycja samobójstwa kontrolowanego, aczkolwiek to była jedna z obietnic przed wyborami prezydenckimi François Hollande’a. Jeszcze tego lata, już z wyżyn fotela prezydenckiego, Hollande przyrzekł, że do końca roku Francja przyjmie ustawy zezwalające na takie rozwiązania. 92 proc. Francuzów jest za prawem do eutanazji dla ludzi, których choroba sprawia „niewyobrażalny ból i jest nieuleczalna”. Michele Delaunay, minister do spraw osób w podeszłym wieku, stwierdziła, że co roku około 3 tysięcy osób w wieku powyżej 65 lat odbiera sobie życie. W przypadku Bernarda i Georgette władze nie mogły nic zrobić. „To była decyzja podjęta przez obydwoje bez żadnych nacisków zewnętrznych, niezależna, z pełną świadomością. Niemniej konieczne jest dostosowanie prawa do tego typu oczekiwań ze strony społeczeństwa”.

Bernard i Georgette wybrali nie bez przyczyny hotel „Lutecja” na swoje pożegnanie z tym światem. Cudowne wnętrza art déco. Jeden z najbardziej luksusowych okrętów flagowych paryskiej floty hotelowej. W „szalonych latach” bywali tu Picasso, Beckett, Joséphine Baker, Malraux, Saint-Exupéry. W 1940 roku mieściła się w Lutecji (tak Paryż nazywali starożytni Rzymianie) kwatera główna Abwehry i kolaborującej z okupantem policji, a po wyzwoleniu przez Amerykanów, tutaj zorganizowano miejsce spotkań osób wracających z obozów koncentracyjnych i obozów jenieckich. I to w Lutecji, gdzie odeszła z mężem w zaświaty, Georgette spotkała swego ojca Georges’a Berosa, profesora geografii i oficera armii francuskiej, wracającego do domu po pięciu latach hitlerowskiej niewoli.

Marek Brzeziński
Le Parisien, BFM TV, 20 Minutes




Najpopularniejsze

Zobacz także