Alors… Żeby w jednym zdaniu ująć cel tej prezydencji, która potrwa od 1 stycznia do 30 czerwca, powiedziałbym, że musimy przejść od Europy współpracy w naszych granicach do Europy mocarstwowej w świecie (Europe puissante dans le monde), w pełni suwerennej, wolnej w swych wyborach, wyznaczającej swoją przyszłość. To jest cel, do którego musimy dążyć.
Zapowiedział dążenie do wspólnej obrony europejskiej, do panowania nad granicami, reformy systemu Schengen, „wspólnych reguł budżetowych”, „europejskiego modelu wzrostu gospodarczego” opartego na innowacji, własnym modelu socjalnym, ratowaniu bioróżnorodności, do „lepszego zaangażowania obywateli” w życie UE, demokratyzacji Wspólnoty, która powinna się stać „potęgą w cyfryzacji”.
Macron przywołał swoje wystąpienie na Sorbonie sprzed czterech lat, kiedy mówił o Europie zintegrowanej i suwerennej. Że nie możemy ciągle powtarzać o Europie Narodów. Europa powinna być potęgą konkurencyjną dla USA i Chin. Powinna przezwyciężyć jednomyślność 27 państw, a te, które nie chcą iść dalej w integracji, nie mogą przeszkadzać innym; mogą dołączyć później. Był postulat wyposażenia strefy euro w odrębny budżet i ministra finansów oraz propozycja zmian, m.in. powołania europejskich wojskowych „sił interwencyjnych”, agencji wywiadowczej, urzędu ds. azylu, prokuratury ds. terroryzmu, agencji ds. zmian klimatu, innowacyjności, europejskiego rynku cyfrowego. Nie padło słowo „federacja”, ale katalog zmian instytucjonalnych, fiskalnych czy wyborczych zmierzał do Europy federalistycznej.
Dwa lata później na Uniwersytecie Jagiellońskim prezydent Francji zrobił taktyczny krok w tył, by wydobyć Polskę z unijnych peryferii. – Francja i Europa nie mogą być wielkie bez wielkiej i dumnej Polski – komplementował nasz kraj. Nawiązał do Napoleona obecnego w naszym hymnie, do zjednoczenia Niemiec, do Mitterranda broniącego przed Kohlem naszej granicy na Odrze i Nysie, do 2004 roku, kiedy nastąpiło zjednoczenie Europy, jak podkreślił, a nie rozszerzenie Wspólnoty. Wspomniał o Trójkącie Weimarskim powołanym 30 lat temu, by włączać Polskę w struktury europejskie i euroatlantyckie. Zainicjowanym w Weimarze, tam, gdzie Mickiewicz spotkał się z Goethem, z którym rozmawiał po francusku. Ustanowiono nagrodę im. Mickiewicza przyznawaną przez TW i miasto Weimar za wkład w rozwój współpracy francusko-niemiecko-polskiej. Działała nawet wspólna Weimarska Grupa Bojowa licząca ok. 2 tys. żołnierzy w ramach Europejskich Sił Szybkiego Reagowania. Dziś Trójkąt Weimarski jest martwy, czeka na rewitalizację. Wykład na Jagiellonce Macron zakończył słowami „Jeszcze Europa nie zginęła”.
Nie zginęła, ale eurochaos trwa. Kryzys, lęk, niepewność jutra. Unia w obecnym kształcie nie przetrwa, jest za słaba, by nadążyć za geopolitycznymi zmianami, których motorem jest rosnąca potęga Chin, krusząca filary obecnego ładu. Skończył się pax americana. Unipolarny świat po zakończeniu zimnej wojny znowu jest bipolarny. Chiny Xi Jinpinga zajęły miejsce Związku Radzieckiego, a słabość Unii staje się siłą Rosji. To także koniec relacji euroatlantyckich, jakie znaliśmy. Strategicznie Europa liczy się dla USA coraz mniej. Data 15 września 2021 roku jest cezurą znamienną, dzień podpisania nowego sojuszu militarnego, niestety, bez Europy. AUKUS (Australia, United Kingdom, US) ma stawić czoła Chinom jak NATO dawnemu ZSRR. Przedefiniuje on sojusz transatlantycki.
Ameryka i Europa się oddalają. To moment próby. Francuska minister sił zbrojnych Florence Parly oświadczyła, że: Europa musi wyjść ze swoją polityką daleko poza granice UE. To wyjątkowa okazja, żeby stać się strategicznym mocarstwem. Mamy wybór: albo Europa się z tym zmierzy, albo Europa zniknie. Wyzwaniem jest, jak powiązać państwa narodowe w sieć ponadnarodowych unijnych zależności, nim się zaczną spory o wspólny rząd gospodarczy, o politykę obronną i zagraniczną, o mało przejrzystą strukturę władzy opartą na Komisji Europejskiej, Radzie UE i innych instytucjach, o drugą izbę parlamentu europejskiego, w której regiony, nie państwa, miałyby wpływ na decyzje.
I have a dream, żeby zacytować pastora Kinga. Tak, marzy mi się dzień, kiedy pogrążona w niemocy Europa wykorzysta historyczną szansę i wybije się na wielkość. Na mocarstwową federację, której centrum decyzyjnym i turbonapędową siłą integracyjną będzie Trójkąt Weimarski. Stany Zjednoczone Europy, żeby przywołać formułę Hugo, którą się posługiwał Giscard d’Estaing, przewodniczący konwentu do opracowania projektu konstytucji europejskiej, odrzuconej w referendum. Na cześć „Solidarności” zaproponował on dewizę zjednoczonej Europy: Wolność, sprawiedliwość, solidarność. Marzenie?! Kto wie? – może do urzeczywistnienia. Zagrożenia wyostrzają wyobraźnię, a – jak wierzył Jean Monnet, jeden z ojców europejskiej integracji – przezwyciężanie kryzysów i mozolne wykuwanie swej wielkości to europejska specjalność.
Macron zapewniał w Pałacu Elizejskim, że nad tym marzeniem będzie pracował do „ostatniego kwadransa swej kadencji”. Skończy się jeszcze w czasie francuskiej prezydencji, a czy będzie reelekcja, dowiemy się w kwietniu.
Leszek Turkiewicz