X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Zmarnowane życie Houellebecqa – Paryski nie-co-dziennik

Artykuł wprowadzono: 16 czerwca 2019




Seks pozwala roz­wiązać wszystkie problemy, brak seksu nie pozwala rozwiązać żadnego. I m p o t e n c j a. Depresja i upadek. Unicestwienie. Przede wszystkim w wymiarze jednostkowo biologicznym, ale też w wymiarze metafizycznym i społecznym. Życie to katastrofa. Seks – katastrofa.

Wszystko – katastrofa. I na nic się zda nasza cywilizacyjna zdobycz: mała biała owalna tabletka, dzielona na pół, uwalniająca hormon szczęścia. Nie przynosi żadnego szczęścia, nawet ulgi, a co najwyżej pozwala nie umierać przez pewien czas, przeciągając tę katastrofę.

Nowa, siódma powieść Michela Houellebecqa „Serotonina” poraża rozpaczą, powala beznadzieją, przygniata smutkiem. Czytając ją, nie można mieć przy sobie żadnych niebezpiecznych przedmiotów i być samemu w domu, to niebezpieczne – ostrzegają ci, co książkę przeczytali. W samej Francji jest ich co najmniej pół miliona – tyle egzemplarzy sprzedano. Bohaterem „Serotoniny” jest bohater końca naszych czasów, który doszedł do kresu najlepszego ze światów. Wykształcony, dobrze sytuowany, finansowo niezależny, który może, ale nie musi pracować, na co pozwala odziedziczony majątek. Naznaczony depresją włóczy się po Paryżu, rozkoszuje kulinariami, przemieszcza luksusowym mercedesem po Normandii, gdzie zdesperowani rolnicy prowadzą uliczną wojnę w obronie tradycyjnego, acz upadającego status quo. Rozmyśla, filozofuje, przywołuje fellacje, ejakulacje, kopulacje. Mając 46 lat, analizuje zmarnowane życie, w którym nic nie jest już możliwe, zwłaszcza miłość. Umiera. Umiera ze smutku, zdiagnozowanego przez lekarza po analizie wyników badań. Przepisana biała owalna tabletka nie może go uchronić przed ostatecznym unicestwieniem, jedynie pogłębia impotencję.

Życie to katastrofa. W przypadku Houellebecqa to mimo wszystko dość piękna katastrofa. Właśnie odnalazł miłość w ramionach Chinki Qianyum Lysis Li, którą poślubił kilka miesięcy temu. W Pałacu Elizejskim z honorami odebrał Legię Honorową z rąk Macrona. Prezydent przyznał też, że jest fanem jego „Mapy i terytorium” (Nagroda Goncourtów, 2010), chwalił go za… „romantyzm” w obecności przyjaciół pisarza, Nicolasa Sarkozy’ego, akademika Alaina Finkielkrauta czy Frédérica Beigbedera. Zyskał sławę i fortunę. Każda jego powieść sprzedaje się w kilkuset tysiącach egzemplarzy. Dyskutuje się o jego stylu, pisze doktoraty, przyjmuje jak gwiazdę, tłumaczy na 40 języków. Uważa się go za spadkobiercę Gide’a i Sartre’a, a w Ameryce za najważniejszego pisarza francuskiego od czasu Camusa. Wielki Houellebecq, kiedyś wróg publiczny na podatkowym wygnaniu w Irlandii, któremu wytoczono proces o nienawiść rasową za nazwanie islamu „najgłupszą, okrutną religią”.

Urodził się na Reunion jako Michel Thomas. Ojciec – przewodnik wysokogórski, matka – anestezjolog. Ma dwie daty urodzenia, oficjalną (rok 1956) i nieoficjalną (1958), co, jak twierdzi, jest skutkiem matactwa jego matki, by wyglądał na ponad wiek uzdolnionego. Rodzice szybko się rozwiedli i od 6. roku życia wychowywała go babka ze strony ojca. Z miłości do niej przyjął jej panieńskie nazwisko za swój literacki pseudonim. Jego życie osobiste komplikowało się: nienawiść do matki, która przeszła na islam (do dziś są skłóceni), rozwód, nerwica, depresja, bezrobocie, praca w dziale informatyki ministerstwa rolnictwa i Zgromadzenia Narodowego, w końcu pierwsza powieść „Poszerzenie pola walki”, po której poświęcił się pisaniu. Pojawiał się też w kinie jako aktor i reżyser, czytał swoje wiersze na płycie, nagrywał piosenki, wystawiał fotografie.




Houellebecq – szyderca i prowokator, wieszcz upadku, prorok końca świata. Jego poprzednia powieść „Uległość” ukazała się w dniu ataku islamistów na redakcję pisma Charlie Hebdo i przedstawia wizję francuskiej kolaboracji z muzułmanami, wizję islamizacji kraju, końca europejskiej cywilizacji. Z kolei w „Serotoninie” są sceny krwawego buntu francuskich rolników łączone z uliczną rewoltą „żółtych kamizelek”. Katastrofa Francji. Katastrofa Europy. Katastrofa bezsensownego życia. Wszystko się chyli ku upadkowi, rozkłada moralnie, kulturowo, politycznie. Judeochrześcijańska cywilizacja znalazła się w fazie terminalnej. Umiera. Nic nie może jej uratować. Paradygmat etyczny ustępuje paradygmatowi chaosu. Świat ciemnieje, energia życiowa zanika, myślenie staje się bolesne. Pojawia się smutek, lęk, tęsknota za śmiercią. To brzmi jak definicja depresji. Nieprzypadkowo. Co czwarty Francuz wychodzi z gabinetu lekarskiego z receptą na lek psycho­tropowy, najczęściej przeciwdepresyjny. Mała biała owalna tabletka nie wszystkim pomaga i niektórzy zaczynają swój flirt ze śmiercią. Według dziennika Le Monde 7 proc. Francuzów próbowało skończyć ze sobą. Co 40 minut ktoś popełnia samobójstwo, co 3 minuty próbuje.

Niebyt jest pewny. Wszystko się w nim zmieści. Ale i wszystko, co się wydarzyło, wydarzyło się na wieczność, tyle tylko, że ta wieczność jest zamknięta i niedostępna, o czym pisze autor „Serotoniny”, przywołując w zakończeniu nawet Boga, wydawało się, że dawno już martwego.
A „Eurotitanic” płynie… Wytwornie, z wdziękiem i elegancją.

Leszek Turkiewicz




Najpopularniejsze

Zobacz także




Wydarzenia

Ogłoszenia