Licząca kilkaset osób grupa demonstrantów utworzyła procesję, która zatrzymała się przed kordonem policji.
Demonstranci podpalili kontenery na śmieci, rzucali butelki w kierunku funkcjonariuszy. Policja użyła siły, zmuszając demonstrantów do wycofania się i wejścia do pobliskiej stacji metra.
„Jesteśmy świadkami nadejścia autorytarnego państwa” – oceniła w rozmowie z AFP prawniczka Aurelie Cattan-Attias, która brała udział w demonstracji na Placu Republiki w obronie praw migrantów.
„Jesteśmy po to, aby wywierać presję na rząd” – powiedział agencji członek regionalnych władz skrajnie lewicowej partii Francja Nieujarzmiona, Eric Coquerel, również obecny na manifestacjach.
Podczas poniedziałkowej akcji usuwania ponad 500 namiotów migrantów doszło do przepychanek, a funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego.
Migranci przenieśli się na Plac Republiki po likwidacji przez władze w ubiegły wtorek obozowiska w pobliżu stadionu Stade de France w podparyskim Saint-Denis; przebywało tam ponad 2,5 tys. osób. Nie wszystkim zapewniono schronienie – podkreślają działacze pozarządowi.
„Ta ewakuacja była całkowicie uzasadniona, choć zachowanie niektórych policjantów było niedopuszczalne” – ocenił minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin w środę w stacji France 2, odnosząc się do poniedziałkowego usuwania migrantów z Placu Republiki.
Pytany o brutalne zachowania funkcjonariuszy, Darmanin wyjaśnił, że „nie zamierza potępić wszystkich policjantów ani prefekta policji z powodu czynów niektórych funkcjonariuszy, które wymagają sankcji”.
Francuscy politycy reprezentujący zarówno prawicę, jak i lewicę potępili brutalne działania policji podczas likwidacji obozu kilkuset migrantów na Placu Republiki. Darmanin sam określił działania policjantów jako „szokujące” i zapowiedział śledztwo w sprawie.
PAP