X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Kobieta kwiat, kobieta marzenie – Paryski nie-co-dziennik

Artykuł wprowadzono: 27 października 2020




Jego optymizm jest prezentem dla chorego świata – te słowa Aragona mogą być mottem wystawy „Opowieść o Matissie” w Centrum Pompidou (do 22 lutego). Oddaje ona hołd malarzowi z okazji 150. rocznicy jego urodzin. Hołd spóźniony, ponieważ ekspozycję otwarto z kilkumiesięcznym opóźnieniem spowodowanym pandemią koronawirusa.

Wystawę, niczym otwartą księgę życia Henri Matisse’a, podzielono na dziewięć chronologicznych rozdziałów obejmujących wszystkie etapy twórczości artysty. Niektóre dzieła nie były pokazywane we Francji od czasu jego wielkiej retrospektywy w 1970 roku w paryskim Grand Palais; wtedy było to w sto lat od niezdanego przez Matisse’a egzaminu wstępnego do Ecole des Beaux-Arts, co nie przeszkodziło mu zostać największym obok Picassa malarzem XX wieku. Zmarł 3 listopada 1954 roku.

Prezentowane w Centrum Pompidou prace uwodzą radością życia; mają coś z atmosfery Edenu. Biją z nich wystawność i prostota, przyjemność i spokój, zmysłowość i dekoracyjność. – On ma słońce w brzuchu, doprowadza do szaleństwa, jest lepszy niż absynt – zachwycał się Picasso. – Jego obrazy są jak owoce rozpryskującego się światła – dodawał Apolli­naire. Chociaż Matisse to jeden z gigantów sztuki nowoczesnej, nie był on młodzieńcem specjalnie uzdolnionym, jego sztuka rodziła się powoli, w przezwyciężaniu tkwiącego w nim mroku, z entuzjazmu dla światła, koloru, przestrzeni.

Do Paryża przyjechał w 1890 roku z północy Francji. Zamieszkał nad Sekwaną, obok katedry Notre Dame, na piątym piętrze przy quai Saint Michel 19, gdzie miał pierwszą pracownię. Obok do dziś chowa się wąziutka uliczka poety Privasa, a dwa kroki dalej jeszcze węższa, mroczna, ciasna i bez numerów uliczka „Kota, który łowi ryby” z latarnią i rynsztokiem pośrodku. Matisse, typ intelektualisty, dobrze ubrany mieszczuch o nienagannych manierach, wyglądający jak profesor w złoconych okularach i z zadbaną bródką, z pewnością nie łowił tam ryb, ale formy, kolory, no i szczęście. To atelier przy nadbrzeżu Sekwany wynajmował do końca życia, mimo licznych przeprowadzek i podróży na południe Francji, Tahiti, do Tunezji, Nowego Jorku, San Francisco.

Pociągało go malowanie postaci, które wpisywały się w ciało kobiety. W ten sposób kobiecość stała się jednym z głównych tematów jego malarstwa. Studiował ją, upraszczał, przekształcał graficznie, starał się kreślić jej kształty jak najczystszą w swej prostocie kreską. – Postać, pisał, pozwala mi najlepiej wyrazić uczucie, jakie odczuwam wobec życia. To, co mnie najbardziej interesuje, to nie jest ani martwa natura, ani pejzaż, a właśnie postać, zwłaszcza kobiety. Ona jest krzywą geometryczną, miłością, pięknem, naturą; jest olśniewająca, bo jest źródłem życia. Ten dekoracyjny styl przypominający kobiecą powierzchowność tworzy swoiste decorum jego twórczości.

Twórczości, którą można dzielić na okresy o imionach kobiet: „okres Laurette”, modelki, którą młody Henri był zafascynowany; „okres Olgi”, jego rosyjskiej uczennicy, z którą miał sekretny romans; „okres Antoinette”, atrakcyjnej ciemnowłosej modelki; „okres Henriette”, innej niespełna 20-letniej modelki, będącej wcieleniem kobiety marzenia, przez 7 lat bliskiej towarzyszki jego życia; „okres Lisette”, kolejnej modelki, którą zatrudnił jako opiekunkę swej chorej żony Amelii; czy ostatni „okres Lidii”, rosyjskiej modelki, asystentki i kolejnej opiekunki żony.

W 1941 roku Matisse otarł się o śmierć. Przeszedł ciężką operację nowotworu jelita. Miał 71 lat. – Ocalałem! Jakie to szczęście żyć. Niech żyje radość i smażone kartofle! Pod wpływem operacyjnego szoku wreszcie uwolniłem się spod wpływu innych artystów i obdarowany dodatkowym życiem zacząłem malować według własnych upodobań. Wydaje się, że właśnie teraz jeszcze więcej radości bije z moich prac. Nareszcie maluję tak, jak próbowałem przez 50 lat.

Zostało mu 13 lat życia. Wyjechał na południe Francji, do Nicei. Tam, fizycznie unieruchomiony, włożył całą energię, by na nowo rozbłysnąć radością życia. Między łóżkiem a inwalidzkim fotelem, między pokojem a atelier rzucił się w wir pracy. Szukał nowej estetyki. Eksperymentował. To wtedy narodził się u niego kolaż i malowanie gwaszem. Wtedy znalazł takie światło, taką czystość koloru i prostotę linii, jakich od dawna szukał. Poświęcił kilka lat witrażom oraz wystrojowi kaplicy św. Różańca w Vence; zrobił to za namową siostry zakonnej Moniki Bourgeois, która opiekowała się nim podczas jego rekonwalescencji.

Matisse pracował nad figuratywnością i przestrzenią. Miał okres, kiedy bardzo zbliżył się do abstrakcjonizmu, lecz nigdy nie wyrzekł się figuratywności, nigdy nie porzucił „korzeni rzeczywistości”. Trzymał się ich, choć nie nazbyt kurczowo. Kreował przestrzeń kolorem. Przez całe życie szukał jego połączeń z rysunkiem, wrażliwy na piękno przedmiotów, ich formę, barwę, poezję, związki z przestrzenią. Malarz czystego koloru, lekkości, gracji, światła.

I tak wędrował przez te kolory i światło, przez radość życia, przyjemność i rozkosz, bez których, jak podkreślał nie tylko prostotą swej mistrzowskiej kreski, nie ma n i c. Taka jest Matissowska „religia szczęścia” – szczęścia, które przez całe życie osaczał i ścigał w związkach kolorów i formy.

Leszek Turkiewicz




Najpopularniejsze

Zobacz także




Wydarzenia

Ogłoszenia