X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Adieu Aznavour, adieu la bohème, adieu une vie formidable – Paryski nie-co-dziennik

Artykuł wprowadzono: 6 października 2018




Leciał długo. 72 lata wspaniałej kariery. Napisał ponad 1000 piosenek, śpiewał w ponad 100 krajach na wszystkich kontynentach, w niektórych po kilka lub kilkanaście razy. Sprzedał ponad 200 milionów płyt. Jego charakterystyczny tembr głosu i niska sylwetka stały się rozpoznawalne na całym świecie.

Une vie formidable. W 1963 roku Charles Aznavour po serii koncertów w Carnegie Hall podbił Amerykę i wraz z nim paryska ulica wdarła się w serce Nowego Jorku. Amerykanie porównywali go do Franka Sinatry i Nat King Cole’a, a sondaże Timesa i CNN przyznały mu tytuł pieśniarza XX wieku przed królem rocka Elvisem Presleyem i charyzmatycznym Bobem Dylanem. Piosenki Azna­voura śpiewali najlepsi: Ray Charles, Bing Crosby, Shirley Bassey, Fred Astaire, Liza Minnelli, Tino Rossi, Sammy Davis jr., Bob Dylan, Julio Iglesias, Nana Mous­kouri, Céline Dion, Elton John… Długo trzeba by wymieniać, ba, nawet José Carreras, Placido Domingo i Luciano Pavarotti; a wśród Francuzów: Piaf, Chevalier, Gréco, Bécaud, Montand, Hallyday i wielu innych ulubieńców show-biznesu. Również jego talent aktorski musiał być nie najgorszy, skoro zagrał w 80 filmach takich mistrzów kina, jak Kubrick, Schlöndorff, Truffaut, Chabrol, Lelouch.

Jean Cocteau przepowiadał, że Aznavour będzie należał do nielicznych wybrańców losu, którzy nigdy nie utoną w potopie nadmiaru piosenek, bo wyśpiewał sobie i światu muzyczną Arkę Noego. Mawiano, że trafiał nawet do głuchych i niewidomych, tak żarliwie wyśpiewywał szaleństwo, miłość, cierpienie, wielką pasję życia.

Ten legendarny bard, mistrz ekspresyjnego nastroju, mały wielki niezatapialny, obiecywał publicznie, że dożyje setki i po raz pierwszy słowa nie dotrzymał. Umarł we śnie 1 października w swej posiadłości na południu Francji (Bouches-du-Rhône). Miał 94 lata. Był w dobrej formie, choć wcześniej, w połowie maja, trafił do szpitala, gdzie przyjęto go po złamaniu kości ramieniowej. Tuż przed śmiercią wrócił z Japonii, z koncertu w Osace, odpocząć przed frankofońskim szczytem, w którym miał brać udział razem z prezydentem Macronem 11 i 12 października w Armenii, kraju swego pochodzenia; a na 8 listopada planował rozpocząć kolejne tournée, tym razem po Francji. – Życie jest przede mną, a śmierć?… Nie, nie będę jej asystował, wolę filmy Woody’ego Allena – żartował.

Aznavour urodził się w Paryżu w rodzinie ormiańskich emigrantów. Jego rodzice zatrzymali się nad Sekwaną w drodze za ocean, gdzie czekali na wizę wjazdową do USA. Gdy się urodził Szahnur, zrezygnowali z wyjazdu do Ameryki, postanawiając osiedlić się w Paryżu. I tak Szahnur Waghinak Aznawurian wyrósł na jedną z największych gwiazd francuskiej piosenki. Na częste pytania o swoją narodowość odpowiadał, że przede wszystkim jest obywatelem świata, a czuje się Francuzem i Ormianinem oraz lojalnym obywatelem Szwajcarii, gdzie mieszkając, pełnił funkcję ambasadora Armenii. Ale, co stale podkreślał, zachował szczególne przywiązanie i namiętną słabość do Paryża, kosmopolitycznego miasta, które go artystycznie i życiowo ukształtowało, i gdzie również był ambasadorem, stałym przedstawicielem Armenii przy UNESCO. W 60. rocznicę ludobójstwa Ormian w 1915 roku napisał pieśń „Ils sont tombés”.




W latach 70. napisał też inną piosenkę mocno zaangażowaną społecznie – „Jestem homo” (Je suis un homo), kiedy homoseksualizm był jeszcze we Francji tematem delikatnym. Odradzano mu lansowanie tego utworu, obawiając się, aby słuchacze nie potraktowali zbyt dosłownie przesłania piosenki i nie odwrócili się od jej autora i wykonawcy. Aznavour zignorował to, że ktoś może go nazwać homoseksualistą. „W życiu brano mnie już za Żyda, Marokańczyka, kochanka Piaf i kto wie za kogo jeszcze – oznajmił. – Nie boję się etykietek. Mam to gdzieś, jestem ponad to”. I nieoczekiwanie ta prowokacyjna piosenka, którą uważał za zupełnie marginalną komercyjnie, stała się kasowym sukcesem, jedną z najlepiej sprzedających się na świecie.
Zgasły ostatnie światła scenicznych ramp śpiewającego Aznavoura. Zamilkł wielki bard małego wzrostu. Humor, żart, dystans do siebie towarzyszyły mu do końca. Pytany o epitafium na swoim grobie z uśmiechem oznajmił: „Jeszcze kilka zwrotek…”. Może La bohème, a może La mamma albo Les comédiens.

Leszek Turkiewicz




Najpopularniejsze

Zobacz także




Wydarzenia

Ogłoszenia