X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Twarze Cézanne’a – Paryski nie-co-dziennik

Artykuł wprowadzono: 27 sierpnia 2017




Mawiał, że chce Paryż zachwycić jabłkiem. I zachwycił. Nie tylko martwą naturą z jabłkiem, ale całą twórczością okrzykniętą objawieniem moderniz­mu. Zwłaszcza pejzażem „tkanym” kolorami malarskiej rapsodii łączącej ziemię, niebo i góry w nowy horyzont sztuki, czego kulminację stanowi temat góry Sainte-Victoire dominującej nad okolicą Aix-en-Provence. A jabłkiem zajmował się tak, jak twarzą portretowanych postaci, o czym przypomina wydarzenie paryskiego lata – wystawa „Portrety Cézanne’a” w Musée d’Orsay (do 24 września).






Nie od razu zachwycał. Jeszcze rok przed śmiercią paryżanie na widok jego obrazów dostawali histerycznego ataku śmiechu. Ale kiedy jesienią 1906 roku zmarł, zaczął się kult malarza. Nazwany ojcem modernizmu otworzył nowe drogi awangardowej sztuki. Poszli nimi prawie wszyscy wielcy tamtej epoki: Gauguin, Matisse, Mondrian, Malewicz, Klee, no i kontynuatorzy cezannowskiego prekubizmu, jak Braque czy Picasso. Ten ostatni nazwisko Cézanne’a do końca życia wymawiał z drżeniem w głosie i za jego przykładem wybrał miejsce własnego pochówku z widokiem na górę Sainte-Victoire.

Mistrz z Aix namalował około tysiąca obrazów, w tym 160 portretów, z których 60 wyeksponowano na paryskiej wystawie, pierwszej od 1910 roku poświęconej wyłącznie jego portretom. Żadnej natury, owoców, pejzaży, martwych natur, tylko bliscy i znajomi: matka, ojciec, siostra, syn, żona, wuj, marszand, adwokat, zaprzyjaźniony krytyk, ogrodnik, wieśniak czy karciarze z pobliskiej knajpy, i on na kilku autoportretach. Twarze zagadkowe, jakby nieobecne. Miał ich wręcz tyranizować, by niczym to jabłko godzinami pozowali bez ruchu, a gdy się poruszyli, obraz mógł być nieukończony, jak w przypadku krytyka sztuki Gustave’a Geffroya, na którego portrecie ręka wydaje się nieskończona.

Lecz nie portrety Geffroya, a Hortensji Fiquet, żony Cézanne’a, są clou wystawy. Kobieta o oczach migdałowatych, bezradnych, w czerwonym okryciu jest niczym seryjne studium jego artystycznych poszukiwań. Była jedną z jego pierwszych modelek, którą poślubił 15 lat po urodzeniu się ich syna. Wcześniej pojawiał się temat kobiecej pokusy, interpretowany jako zmagania malarza z lękiem przed kobietami, nieśmiałością, seksualnymi kompleksami. Gdy poznał o 11 lat młodszą Hortensję, temat ten w sposób naturalny zniknął, a styl wyewoluował.

Paul Cézanne (1839 – 1906) urodził się i zmarł w Aix-en-Provence. Żył wyłącznie dla malarstwa. To była jego jedyna pasja. Rodzina, przyjaciele, wszystko schodziło na dalszy plan, tylko malarstwo się liczyło. Wykształcenia akademickiego nie zdobył, kilkukrotne próby zdawania do paryskiej akademii sztuk pięknych kończyły się niepowodzeniem. Poszedł własną drogą. Krążył między Aix, Estaque i Paryżem i ciągle na nowo powracał do motywów dzieciństwa: do kąpiących się postaci, do dominującego nad rodzinną okolicą szczytu Sainte-Victoire. Eksperymentował. Na nowo rekonstruował świat na płótnie, redukując go do coraz prostszych form, krok po kroku, cierpliwie, z pokorą. Źle się czuł w Paryżu. Jego przyjaciel młodości Emil Zola pisał, że „przekonać Paula do Paryża, to jak namówić wieże Notre Dame do zatańczenia kadryla. On jest tu jedną wielką bryłą, skostniałą i nieruchomą”.

Cézanne wystawiał z impresjonistami. Manet, uważany za mózg grupy, nazywał go „murarzem malującym kielnią”. Pod tą „kielnią” ciała wtapiały się w otoczenie, w organiczne formy przyrody. Brązowe włosy kobiet były bliskie brązowym pniom drzew, a słynna wapienna góra okolic Aix stawała się niemal abstrakcyjna. Jest rozpoznawalna, choć jej plany i tło przenikają się, zamazują, w końcu ciągnie się przez nie już tylko światło. Malarz nie chciał kopiować natury, oddawać na płótnie jej iluzji, chciał tworzyć nowy, niezależny jej ekwiwalent, pozbawiony iluzorycznych trików, za jakie uważał tradycyjne środki – kontur i cieniowanie. „Harmonia bliska naturze” – to jego artystyczne credo. Kierując się nim, w formie szukał smaku wieczności, którą chciał rywalizować z Naturą lub Bogiem.

Pierwszą indywidualną wystawę miał późno, bo w wieku 56 lat, w paryskiej galerii Vallarda. Nie przyjechał. Na dobre już wycofał się do rodzinnego Aix. Cukrzyca i depresja go osłabiały. Rzadko kontaktował się z przyjaciółmi. Żył samotnie. Hortensja mieszkała w Paryżu i tam spędzała większość czasu z ich synem Paulem. Dopiero w ostatnich latach życia doczekał się uznania, szacunku, rozgłosu, a po śmierci stał się tym, o kim marzył – wielkim klasykiem swojego czasu, równym swym idolom: Velázquezowi, Courbetowi, Dela­croix. W 1959 roku Pablo Picasso triumfalnie obwieścił: – Kupiłem górę Sainte-Victoire! To było coś więcej niż fanfaronada, to był okrzyk powinowactwa w geniuszu. Oczywiście, nabył zamek Vauvenargues położony na północnym zboczu słynnej góry, by w ten sposób symbolicznie sięgnąć geniuszu mistrza z Aix.

Kogo jednak wystawa w Orsay nie do końca zachwyci, może w trzy godziny dostać się pociągiem TGV do Aix. Tam bajeczne słońce, olśniewające kolory – inny świat. Tam życie nabiera harmonii najprostszych form, jak pod kielnią Cézanne’a.

Leszek Turkiewicz




Najpopularniejsze

Zobacz także




Wydarzenia

Ogłoszenia