X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Paryski nie-co-dziennik: Spóźnione pieszczochy – Tygodnik Angora

Artykuł wprowadzono: 24 stycznia 2015




Widmo strachu krąży po paryskim bruku. Dziennik Le Parisien rozładowuje sytuację tym, od czego się zaczęło – satyrą. I tak premier Valls zwraca się do Hollande’a: – Żydzi się boją, muzułmanie się boją, ateiści i chrześcijanie też się boją. Prezydent pociesza siebie i premiera: – Cóż, miejmy nadzieję, że buddyści zostaną zen. W ten sposób Charlie H., płacząc łzami wybaczającego Mahometa, powoli ustępuje miejsca postawie zen, jaką prezentuje największy pieszczoch Francji Jean-Jacques Goldman, uosabiający dyskrecję, wycofanie, nieobecność.


Tragiczne wydarzenia odsunęły na dalszy plan tradycyjne rankingi początku roku i podsumowania starego. Te nad Sekwaną nie mogą cieszyć. Pokazują lęk przed przyszłością, pasywność, ucieczkę w prywatność, przeszłość, banał. Taki obraz wyłania się z nowego sondażu Top 50 najbardziej lubianych osobowości francuskich, przeprowadzanego od ponad ćwierćwiecza przez instytut Ifop dla „Gazety Niedzielnej” (Journal du Dimanche). W tym lustrze społecznych tendencji – jak nazywają najpopularniejszy plebiscyt jego organizatorzy – wygrał Jean-Jacques Goldman, poprockowy wokalista z 30-letnim stażem, kompozytor, autor tekstów piosenek. Jego ojciec pochodził z Lublina, matka z Niemiec. Przed dekadą, będąc u szczytu kariery, porzucił ją i wycofał się na łono licznej rodziny. Nie nagrywa nowych płyt, nie koncertuje, nie uczestniczy w życiu publicznym. – Nie chcę uczestniczyć w tej dziwaczności polegającej na mówieniu wszędzie, że nie ma się nic specjalnego do powiedzenia. Wycofał się bez jakiegokolwiek wyjaśnienia, bez pożegnalnego koncertu. Udziela się jedynie charytatywnie i pisze dla innych. Jego publiczno-medialna nieobecność okazała się cnotą łączącą pokolenia, kobiety i mężczyzn, lewicę i prawicę.

Goldman, wygrywając po raz czwarty z rzędu, wszedł do panteonu najbardziej lubianych osobowości, którym przewodzą słynny badacz mórz kapitan Cousteau, były tenisista Yannick Noah, jedyny francuski zwycięzca turnieju Rolanda Garrosa, i ojciec Pierre nazywany papieżem bezdomnych, sumieniem narodu, buntownikiem dobroci. Ksiądz, który prowokował wyrozumiałością dla używania prezerwatyw, a w wyjątkowych sytuacjach nawet dla aborcji, również dla homoseksualnych związków i wychowywania w nich dzieci. Ale nigdy nie pomylił frontów – zawsze wypowiadał wojnę biedzie.

Za Goldmanem znaleźli się aktorzy: drugi – Omar Sy, trzeci – Jean Dujardin. Sy jest na wychodźstwie w Los Angeles od czasu swego życiowego sukcesu – roli niewykwalifikowanego pielęgniarza niekonwencjonalnie opiekującego się sparaliżowanym arystokratą w „Nietykalnych”, komediowym peanie na cześć prostych przyjemności życia. Natomiast Dujardin to pierwszy francuski aktor nagrodzony Oscarem za rolę Valentina w „Artyście”, filmie, który otworzył mu drogę do międzynarodowej kariery (zagrał w Wilku z Wall Street Scorsesa z DiCaprio). Nowy Belmondo dołączył do czteroosobowego klubu francuskich aktorek, zdobywczyń Oscara (m.in. Simone Signoret i Juliette Binoche).

Za dwoma aktorami – dwie kobiety: czwarta Simone Veil i piąta Sophie Marceau. Madame Veil to kobieta o życiu niczym powieść. Dawna minister zdrowia za prezydenta Giscarda d’Estaing i pierwsza przewodnicząca Parlamentu Europejskiego. Przyczyniła się do zalegalizowania aborcji we Francji (tzw. ustawa Veil). Dla Francuzów jest bardziej posągową figurą niż politykiem. „Nieśmiertelna”, jak określa się 40 członków Akademii Francuskiej. Zajęła w niej fotel nr 13. Paradoksalnie po byłym premierze de Gaulle’a – przedtem zajmował go Messmer, przeciwnik aborcji, który protestował przeciwko „prawu Veil”. W laudacji wprowadzającej Simone Veil do Akademii nazwano ją „ikoną epoki”, a na wręczonej szpadzie wyryto jej numer obozowy z Auschwitz-Birkenau – 78651. Z kolei aktorka Sophie Marceau to jedna z najpiękniejszych kobiet świata. Debiutowała, mając 13 lat, a w wieku 18 lat związała się z mocno dojrzałym Andrzejem Żuławskim, z którym przez kilkanaście lat była w związku porównywanym do Pigmaliona i Galatei. Z czasem wyemancypowała się spod kurateli mistrza i poszła własną drogą. Jest jedną z nielicznych ulubienic Francuzów, która w całej historii sondażu „Gazety Niedzielnej” nigdy nie wypadła poza jej Top 50.

Pierwszą dziesiątkę uzupełniają: Jean Reno, aktor poważny, przynajmniej w wyborze kolejnych żon, z których dwie to Polki, dalej aktor komediowy Dany Boon i pieśniarz Renaud, co komponował i śpiewał swe pierwsze piosenki jeszcze na barykadach w maju 68 roku, a dziś dzielnie zmaga się z diablikiem alkoholizmu. Dziewiąta jest Mimie Mathy, aktorka komediowa dotknięta karłowatością, dziesiąta – Florence Foresti również satyryczna komediantka.

Pierwszy sportowiec zajął dopiero 14. miejsce – to Sébastien Loeb,
9-krotny rajdowy mistrz świata; z polityków – 42. jest Nicolas Sarkozy. Były prezydent wyprzedził kolegę partyjnego Alaina Juppé (47) i prezydenta François Hollande’a (48). Lecz politycznym zwycięzcą roku jest Marine Le Pen (poza pięćdziesiątką), której Front Narodowy według sondaży stał się największą partią Francji. Dla wielu to zwiastun nowego czasu, w którym trzeba będzie wybierać między formułami: myślę, więc jestem a bardziej bezpieczną – wierzę, więc żyję.




Najpopularniejsze

Zobacz także




Wydarzenia

Ogłoszenia