X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Nadal, Nadal… 10 razy Nadal – Paryski nie-co-dziennik

Artykuł wprowadzono: 17 czerwca 2017




Było to w tę pamiętną niedzielę, kiedy zdjęcie z prezydentem Macronem nawet anonimowym kandydatom otwierało drogę do parlamentarnej władzy. Niektórzy dołączyli do ludu Paryża, by w obecności króla Juana Carlosa podziwiać zabójcze skróty, zaskakujące loby, potężne forhendy i bekhendy Rafaela Nadala, który niczym pancerny pociąg zmiażdżył Helweta Wawrinkę vel Stanimal.





Inaczej być nie mogło, gdy „Rafa” odzyskał moc utraconą przed dwoma laty i znów stał się Nadalem. Po raz 10. zdobył ceglaną ziemię obiecaną na kortach Garrosa, no i Puchar Muszkieterów wart 2,1 mln euro. Z tej okazji na stadionowym telebimie ku pamięci hiszpańskiego konkwistadora i jego fanów na krótko cofnął się czas.
Rok 2005. Wtedy się zaczęło, za prezydentury Chiraca, ostatniego czynnego polityka z czasów de Gaulle’a. Na kortach Rolanda Garrosa w dniu 19. urodzin Nadal rozegrał fenomenalny półfinał z Rogerem Federerem, według rankingu ATP najlepszym tenisistą świata. Do tego dnia ugrzeczniony Szwajcar nie stracił na podparyskich kortach ani jednego seta. Vivaldi tenisa, jak się go nazywa – bo jak artysta gra w pełnej harmonii przez wszystkie cztery pory roku – przegrał z debiutantem z Majorki. Tylko deszcz lub zapadająca ciemność mogły go uratować, błagał więc sędziego, by przerwał mecz. Litości nie było. Deszczu spadło za mało, a ciemności zdołał uprzedzić niespotykaną determinacją ów rozjuszony hiszpański buhaj. Złe dziecko o oliwkowej cerze i długich włosach przewiązanych opaską, obnażonych bicepsach, napiętej do bólu twarzy i ruchach dzikiego kota zmiotło z kortu dobrze wychowanego chłopca z nobliwej, starohelweckiej rodziny. Zwycięstwo żywiołu nad maestrią konwencji. Przedwczesny finał. Ale i w ogóle jeden z najlepszych meczów w historii paryskich turniejów. Dwa dni później Nadal w swym pierwszym Garrosie pokonał w finale Argentyńczyka Mariano Puertę, mimo że ten był na dopingu, za co został zdyskwalifikowany.

Rok 2007. Prezydentem zostaje hiper­ambitny Sarkozy, nazywany „Ja wiem, ja chcę, ja potrafię”. Rafa zdobywa trzeci tytuł z rzędu, tym razem w finale pokonując Federera, gasząc w półfinale prawdziwy błysk diamentu Serba Novaka Djokovicia. Nadal oddycha tenisem, myśli tenisem. Gra dokładnie w ten sam sposób, gdy jest 5-0 lub 0-5 – piekielny lift, szybkość, siła, wytrzymałość. Pierwszy set z Djokoviciem to była wojna (7-5), drugi bitwa (6-4), trzeci potyczka (6-2). Rafa nigdy nie gwiazdorzył, nigdy nie przeniósł się do Monte Carlo, Nowego Jorku czy Genewy, nawet nie do Barcelony. Mieszka na Majorce, między miastem Manacor a małym Porto Cristo. Leworęczny na korcie, a praworęczny w życiu już w wieku 3 lat przebijał tam pierwsze włochate piłki przez siatkę pod czujnym okiem stryja Taniego, do dziś jego trenera i sąsiada z ulicy.

Rok 2012. Władzę obejmuje Hollande, czyli „Monsieur 10 procent”, tak nisko spadły notowania prezydenta, który jako jedyny był zmuszony poddać drugą kadencję bez walki. I Nadalowi przytrafiło się, że musiał się wycofać z Garrosa – rok temu – po II rundzie z powodu kontuzji nadgarstka. Ale z rakietą w ręku przegrał tylko dwa razy. W 2009 roku, kiedy grał na granicy kryzysu nerwowego, sprawiając wrażenie fizycznie i psychicznie udręczonego. Dokuczał mu uraz kolan, a rozwód rodziców osłabił jego wewnętrzną siłę. Ziemia się zatrzęsła i Rafa poległ w IV rundzie z najbardziej ponurym tenisistą turnieju, szwedzką bestią Robinem Söderlingiem, poruszającym się jak tenisowy robot, wcześniej łatwo go ogrywając (rok później łatwo zrewanżował się Szwedowi w finale). Druga przegrana przytrafiła się z Djokoviciem w ćwierćfinale 2015 roku. A wracając do 2012 roku, to wtedy było jak zazwyczaj – siódmy tytuł Nadala po wygranej w finale z tymże Novakiem Djokoviciem. Wówczas trudniejszym od Serba rywalem okazał się deszcz, który w dramatycznych okolicznościach wymusił przerwanie decydującej partii meczu i przeniesienie jej na dzień następny.

Rok 2017. Polityczny Big Bang. Uderzenie młodości, eksplozja nadziei. Prezydencki progresista Macron Idąc Naprzód! (En Marche!) prze do pełni władzy. Niewiele młodszy Nadal po raz trzynasty pojękuje na paryskiej mączce, a po raz dziesiąty w pełni skutecznie. Piekielnymi liftami zdemolował wszystkich, nie oddając w całym turnieju ani jednego seta. To jego 15. Wielki Szlem. Przed nim już tylko Federer, który ma ich 18. Czasy Chiraca, Sarkozy’ego i Hollande’a minęły, ale nim minie czas Macrona Wielki Rafa pewnie weźmie i tę ostatnią przeszkodę, prześcigając Federera vel Vivaldi, z którym w finale Garrosa wygrał już cztery razy, a któremu pięknego paramuzycznego smeczowania zostało niewiele więcej niż przez cztery pory roku, nazywane letnim Wimbledonem, jesiennym Flushing Meadows, zimowym Australian Open i tym wiosennym French Open, paryskim Garrosem, od nazwiska pewnego pilota, co to tenisa nie znosił, ale może to plotka. Tak czy inaczej, Rafael Nadal już jest nieśmiertelnym herosem tej żółtowłochatej piłeczki tak nobliwie przez siatkę przebijanej.




Najpopularniejsze

Zobacz także




Wydarzenia

Ogłoszenia