X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Kuchnia średniowiecza

Artykuł wprowadzono: 17 czerwca 2017




Zwiedzanie zabytków może wywoływać inspiracje kulinarne. Oto najwyższa wieża obronna średniowiecza na zamku w Vincennes, gdzie więziony był słynny markiz de Sade. Krążyć można godzinami po tych komnatach, maleńkich, klaustrofobicznych, aż trafiamy do kuchni. Tam przygotowywano przysmaki, które trafiały na królewskie stoły…





Wiele przypraw i warzyw przybyło z Krzysztofem Kolumbem z Ameryki. Makaron to nie jest wynalazek Włochów – przywędrował z Chin za sprawą Marca Pola. Kuchnia arabska była o niebo bogatsza w przyprawy niż europejska, która dzięki wyprawom krzyżowców wzbogacała się o nieznane i egzotyczne smaki. Pewnych rzeczy w naszej epoce już na stołach nie uświadczysz. Nie robi się wywarów na ogonach dzików i wieprzy. Nie gotuje ptaków będących pod ochroną, jak bociany lub żurawie podawane na dworze króla Franciszka z sosem agrestowym, czym ponoć miał się zajadać wielki Leonardo da Vinci – gość króla.

Jedno we Francji średniowiecznej i współczesnej nie zmieniło się przez stulecia – i wtedy, i dzisiaj niezwykłą uwagę przywiązywano do starannego podania potraw i fantazyjnego ich udekorowania. Poza rzodkwią chętnie przyrządzano marchew, fioletową i beżową, buraki, rabarbar i chrzan – teraz praktycznie nieznany we francuskiej kuchni. Dużym uznaniem cieszyły się owoce leśne i agrest, a także kasztany, migdały i owoce sosny pinii, bób, soczewica oraz cieciorka. Z ziół, poza nam znanymi, chętnie stosowano szałwię i dziki czosnek, zwany „niedźwiedzim”. W przeciwieństwie do obecnych czasów, kiedy to we Francji grzyby leśne zbiera się i dodaje do sosów i do potraw głównie na południe od Bordeaux, a w innych rejonach są zapomniane, w średniowieczu wszystkie klasy społeczne zajadały się prawdziwkami, borowikami i innymi przysmakami, jakich dostarczał las, w tym rzecz jasna dziczyzną, ale ta trafiała raczej na pańskie stoły. Wbrew rozpowszechnionym opiniom jagnięcina, drób czy wieprzowina nie były rzadkością we francuskim jadłospisie. Mieszkańcy terenów nadmorskich cieszyli podniebienia rybami, ostrygami, omułkami i krabami. Zapiekanki, także w cieście, i pasztety były bardzo mile widziane na stole.

My też sięgniemy po klasyczny przepis francuskiej kuchni średniowiecznej. Jest to „aumoniere de boeuf”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „wołową sakiewkę”. Bardzo cieniutkie plasterki wołowiny, takie jak do carpaccio, wypełniamy gęsim lub kaczym tłuszczem, wymieszanym z grubą morską solą, z posiekaną kolendrą oraz kostkami boczku. Składamy w kształcie… sakiewki, obwiązując czubek kuchenną nicią. Wsadzamy do rozgrzanego (210 C) piecyka na 10 minut. W tym czasie z niezbyt dojrzałych, zielonych winogron wyciskamy sok „vertjus”, który w średniowieczu zastępował cytrynę i ocet. Odcedzamy, i po wyjęciu z piecyka wołowiny, delikatnie skrapiamy nim mięso, hojnie za to traktując je świeżo zmielonym pieprzem. Kiedyś do środka „sakiewki wołowej” dokładano jeszcze szpik. Listki sałaty z kolorowymi pomidorkami, a do tego wino. Chciałoby się rzec rocznik 1217! Ale takich cudów nie ma. Wystarczy Château la Jolie – Bergerac 2016. Wytrawne z nutami wanilii i jeżyn.




Najpopularniejsze

Zobacz także




Wydarzenia

Ogłoszenia