X

Wyszukiwarka portalu iFrancja

Idąc Naprzód! Do Pałacu Elizejskiego (Tygodnik Angora)

Artykuł wprowadzono: 11 marca 2017




Paryski nie-co-dziennik

Macron – wielka iluzja (Valeurs); Macron – wygrywający los (Marianne); Macron – spokojna rewolucja (Le Figaro). Macron – co on ma w głowie? (Le Point). Ucieleśnia pustkę (Attali). Kandydat mediów (Montebourg). Idzie z wiatrem mody (Le Pen). Trochę mężczyzna, trochę kobieta, androgyn (Sarkozy). Jak California dream, grzeczny dla każdego (Le Guen).





We francuskiej przedwyborczej zawierusze 39-letni Emma­nuel Macron jest na wznoszącej fali. Przyciąga tłumy śmiałością cudownego dziecka, któremu wszystko się udaje. Każdego dnia rośnie w siłę porwany à rebours przez polityczny big bang zza Atlantyku, że „wszystko jest możliwe, wystarczy się odważyć”. Przypomina hollywoodzki prototyp młodego, bogatego piękno­ducha, który czaruje elegancją, wdziękiem, energią, optymizmem i inteligencją, wiarą w nadwyrężoną tożsamość francuską. Odwołuje się do nowoczesności i postępu. Antysystemowy pieszczoch medialny, grabarz starego i akuszer nowego bez tradycyjnych partii i cynizmu establishmentu. Takiej kariery nikt w V Republice nie widział, tak błyskotliwie pączkującej ku macromanii. Fenomen polityczny, co przeistacza się z anonimowego młodzieńca w nowego prezydenta Francji.

Szeroka publiczność dowiedziała się o istnieniu Macrona dopiero niespełna trzy lata temu, kiedy prezydent Hollande wyciągnął go z politycznego niebytu i zrobił ministrem gospodarki. Od razu wzbudził zaciekawienie ze względu na żonę – o 24 lata starszą od niego Brigitte Trogneux. Ambitny tandem wniósł na scenę polityczną nietypową historię swej miłości. Poznali się, gdy „Manu” nie miał jeszcze 16 lat, a prawie 40-letnia „Bibi” była jego nauczycielką francuskiego i prowadziła kółko teatralne w jezuickim liceum w Amiens. Miała męża i troje dzieci, z których jedno chodziło do klasy z Emmanuelem. Wspólne pisanie sztuki teatralnej miało ich do siebie zbliżyć. Podkreślają, że do dziś są szczęśliwi. Ślub wzięli 10 lat temu, ciesząc się siedmiorgiem wnucząt Brigitte. Tajemnicy tego niezwykłego związku, od szkolnej ławki po wspólną batalię o Pałac Elizejski, próbuje dotknąć wydana w Dniu Kobiet książka „Macronowie”.

Pojawiły się plotki, że ich związek to jedynie alibi Macrona, który jest gejem potajemnie spotykającym się z Mathieu Galletem, szefem Radia France, czemu zaprzecza Brigitte, coraz mocniej trzymając męża za rękę. Jednocześnie dyskretna i wszechobecna, zajmuje najważniejsze miejsce w jego kampanii prezydenckiej, stając się jego oczami i uszami, by lepiej widział i słyszał ludzi. Jest też jego ministrem pogody ducha, równowagi i spokoju. Żartuje, że przewodniczy fanklubowi Emmanuela, który musi wygrać tej wiosny, bo „nikt nie wyobraża sobie mojej głowy przy nim, jeśli miałoby się to stać dopiero w 2022 roku”.

Macron nie przegapił ubiegłorocznej wiosny rozwiecowanej młodzieży (porównywanej z Majem ’68), wychodzącej na ulicę protestować nocą, której epicentrum stał się paryski plac Republiki. W tym samym czasie jak trwała ich „Noc na stojąco”, polityczny wtedy nowicjusz założył ruch społeczny Idąc Naprzód! (En marche!), który – co programowo podkreśla – „nie jest ani lewicą, ani prawicą”. To jego eklektyczna formacja, zaplecze „rewolucji demokratycznej, która musi się udać, by Francja podniosła głowę, by pogodzić wolność i postęp”. Macron – „apostoł życzliwości”, „herold postępu”, „proeuropejski globalista bez kompleksów” – chce siać ziarno zgody w czasach zmierzchu tradycyjnych partii. Świetnie wykształcony, obyty w świecie, znakomicie posługujący się angielskim. Był asystentem filozofa Paula Ricoeura oraz bankierem inwestycyjnym u Rothschildów. Postsocjalista (trzy lata w partii) i postgaullista jednocześnie, który nie mieści się w podziale lewica – prawica.

Program polityczny Macrona można by ująć sentencją: nihil novi sub sole („Bibi” uczyła go też łaciny). Uchodzi za swoistego socjalliberała. „Jeśli przez liberalizm rozumieć zaufanie do człowieka, to zgadzam się, by mnie kwalifikować jako liberała. Jeśli zaś przyjąć, że pieniądze nie dają specjalnych praw, a akumulacja kapitału nie jest jedynym horyzontem życia człowieka i że najbiedniejsi i najsłabsi muszą być chronieni, to zgadzam się być nazywany również człowiekiem lewicy”. Dla potrzeb kampanii prezydenckiej swój program ogłosił dopiero w marcu, co jest strategicznym przemyślanym atutem, nie wadą. Program ani zbyt niewyrazisty, ani zbyt precyzyjny, ani zbyt utopijny, ani zbyt pragmatyczny. Jego elementy to zapowiedź inwestycji w wysokości 50 miliardów euro, ograniczenie wydatków budżetowych o 60 mld, zredukowanie 120 tys. miejsc pracy w sektorze publicznym, utworzenie ministra finansów strefy euro…

Emmanuel Macron inspiruje się Obamą, prowadząc kampanię w stylu amerykańskim. Kandydat nadziei i populizmu w wersji light uwodzi mądrością starego Talleyranda, że trzeba dużo zmienić, żeby wszystko zostało po staremu. I nie przeszkodzą mu kremlowskie cyber­ataki, że jest agentem wielkich bankierów czy bogatego lobby gejowskiego. Jeszcze nie teraz. Teraz Idąc Naprzód! dojdzie tam, gdzie chce oszołomiony nim vox populi – do Pałacu Elizejskiego.




Najpopularniejsze

Zobacz także




Wydarzenia

Ogłoszenia